Toyota Mirai | Test | Gorączka sobotniej nocy

Mirai przyjechał do Polski i nawet został na krótko zarejestrowany. Mając jedyny wodorowy samochód w Polsce postanowiliśmy... Zobaczcie sami

Tesla Model S P85+ | Pierwsza jazda | Tesla byłby dumny?

Wcale nie tak dawno temu, kiedy jeszcze w Polsce nie było salonu Lamborghini czy Ferrari wystarczyło w Warszawie pojawić się czymś nieco bardziej ekstrawaganckim żeby się wyróżnić czy zwrócić na siebie uwagę. Teraz... możesz się dwoić i troić, a i tak ktoś cię przebije czymś bardziej odlotowym. Warszawa to takie Monte Carlo wschodu. Przynajmniej jeśli chodzi o wyjątkowe auta. Wystarczy wiedzieć gdzie się ustawić żeby zobaczyć nowy model Ferrari, limitowane Lamborghini czy trójkołowego Morgana. Stare, nowe, tu jest wszystko. Profile instagrama warszawskich spottersów są pełne wyjątkowych aut. Znaleźliśmy jednak sposób żeby zakasować te wszystkie Astony, Bentleye i Rollsy.

Z pomocą przyszedł nam ekologiczny, nowoczesny samochód. Tesla? Nie. Tesla byłaby dobra, ale też nie jedyna. Jest ich kilka w Polsce i Warszawie. Za to zarejestrowany Mirai jest tylko jeden. Oficjalnie dopuszczony do ruchu, z tzw. tymczasowymi tablicami badawczymi i z pełnym bakiem wodoru. Ruszamy w Warszawę.

Z wyglądem samochodów jest różnie. Jedne dobrze wychodzą na zdjęciach, za to rozczarowują na żywo. Inne dobrze prezentują się na drodze, ale niekoniecznie dobrze wyglądają na zdjęciach. Wreszcie są takie, które zawsze dobrze wyglądają, chociaż to niestety coraz mniejsza grupa. A Mirai? Do której kategorii zaliczylibyście go? Nie jestem fanem japońskiej stylizacji. Nie porwę się z krzesła siedząc w przydrożnej kafejce za Nissanem GT-R za to za Porsche 911 się na pewno obejrzę. Civic Type R nie jest zły, ale o wiele bardziej przemawia do mnie dobrze skonfigurowany Golf R. Z Toyot najbardziej podoba mi się stara Celica GT4, chociaż przód nowego Yarisa też jest ok. Nie pamiętam co dokładnie pomyślałem kiedy zobaczyłem Miraia na pierwszych zdjęciach, ale na pewno nie było to nic miłego. Zresztą nie tylko ja. Cała redakcja moto.pl była w swojej ocenie jednogłośna. Zaczynam podejrzewać stylistów samochodowych o międzynarodowy, szeroko zakrojony spisek. Oni robią bowiem wszystko, żeby każde ekologiczne auta wyglądały źle lub co najmniej dziwnie.

Jednak po pierwszym spotkaniu się z Miraiem oko w oko muszę na nowo przemyśleć teorię spisku. Nie jest źle, wręcz powiedziałbym jest zaskakująco. Przede wszystkim to duży samochód. Na zdjęciach na takiego nie wygląda. Karoseria Miraia ma 4,9 metra długości. To tyle co BMW serii 5 czy Audi A6. Duża, dojrzała limuzyna. No i stylizacja. Szczególnie przód nowej, wodorowej Toyoty przypadł mi do gustu. Te ogromne wloty powietrza, potężny zderzak, pionowe i wielkie światła LED do jazdy dziennej. Wygląda to wszystko trochę jak z "Gwiezdnych wojen". Maska jest jakby o pół piętra wyżej od reszty przodu, do tego wąskie, lekko przymrużone przednie reflektory kompletują inność tego auta. Ok, nie jest pięknie, ale za to jest futurystycznie, ciekawie, świeżo. Pasuje to do nazwy auta. W końcu Mirai oznacza po japońsku przyszłość. Linia boczna jest równie ciekawa. Z tyłu też jest nietuzinkowo. Mirai jest dokładnie taki jaki powinien być. Inny w koncepcji, a więc i zupełnie odmienny w stylizacji.

I to się sprawdza na ulicach. Już po krótkim czasie pani w starszym wieku zaczęła bacznie przyglądać się naszej Toyocie. Coś w tej kobiecie jednak było dziwnego. Rozglądała się tyle samo dookoła auta co przyglądała się jemu samemu. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się, że auto zwróciło jej uwagę, ale tylko dlatego czy stoi poprawnie zaparkowane czy też  nie. Dalej było już o wiele lepiej. Od grupki młodych chłopaków, którzy wdali się w ożywioną rozmowę o nowym Miraiu do ludzi, którzy pytali, oglądali, zatrzymywali się. Pewne jest, że nie jest to szarak. Tak sobie myślę, że Mirai mógłby być tą Toyotą z piosenki Budki Suflera, Jolka, Jolka pamiętasz. Jak to szło? "Mąż tam w świecie za funtem, odkładał funt, na Toyotę przepiękną aż strach". I w sumie wszystko by się zgadzało.

Determinacja Toyoty jeśli chodzi o napędy alternatywne jest godna podziwu. Nad napędem wodorowym pracują już od 20 lat. Z sukcesem. Mirai to pierwszy zaprojektowany od początku do końca wodorowy samochód na świecie wdrożony do produkcji seryjnej. Niby wcześniej był Hyundai, ale powiedzmy sobie szczerze, że to tylko przerobiony SUV, a nie wymyślony od początku do końca samochód. A to ogromna różnica. Kiedy wszyscy dostali świra na punkcie aut w pełni elektrycznych Japończycy bardzo wierzą, że właśnie wodór to napęd przyszłości. To, że mają nosa do nowoczesnych technologii nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Kiedy w 1997 roku Toyota zaczęła produkować auta hybrydowe Elon Musk kończył się właśnie bawić w piaskownicy. Wtedy i przez wiele lat później nikt nie wierzył w sukces modeli hybrydowych. Teraz trudno znaleźć producenta, który nie miałby takiego modelu w swojej ofercie. To chyba trochę mówi o "nosie" Japończyków. Wodorowe auto tankuje się równie łatwo jak zwykłe, z silnikiem spalinowym. Tankowanie do pełna zajmuje trzy minuty, a na pełnych butlach Toyota obiecuje realny zasięg 500 km. Mirai jest dokładnie tam gdzie była w 1997 roku pierwsza generacja Priusa. Na początku drogi. Wyprodukowanie miliona aut hybrydowych zajęło Toyocie 10 lat. O tym kto miał rację pogadamy za 20 lat.

Nasz plan się sprawdza. Zaparkowaliśmy pomiędzy czerwonym i żółtym Ferrari. Jeśli pokazują na nas palcami to z ciekawości. Nikt się nie śmieje, za to są pytania i zdjęcia. Jak w prawdziwym super aucie. Jest szacunek. Ferrarki, zaparkowane w pobliżu AMG i kilka innych bardzo fajnych aut zeszły na drugi plan. Mirai stał się małą sensacją wieczoru. Żeby było na bogato i lans się zgadzał zabraliśmy z sobą dziewczynę. Zgadnijcie jak nasza modelka ma na imię? Nadzieja. Przypadek? U nas nie ma przypadków. Dostaliśmy propozycję wyjechania w mini konwoju na miasto. Oczywiście zgadzamy się. To chyba pierwszy taka sytuacja, że w jednej grupie jedzie Maranello, Affalterbach, Sant'Agata Bolognese i Tokio obok siebie, jak równy z równym. W pewnym sensie Mirai też jest super autem.

Wewnątrz wodorowa Toyota prezentuje się o wiele bardziej spokojnie. Nie ma tu szalonych pomysłów przeniesionych ze stylistyki nadwozia. Za to są bardzo dobre materiały wykończenia. Przewidziano miejsce dla czterech osób. Pod podłogą, a dokładnie pod przednimi fotelami zabudowano ogniwa paliwowe. Zbiorniki, które mają pojemność 122,4 litra i mieszczą 5 kg wodoru wmontowano przed i za tylną osią. Mirai jeździ właściwie jak normalny samochód. Tyle, że ciszej. Prowadzi się lepiej niż auto elektryczne czy nawet niektóre hybrydowe. Mam tu na myśli zaskakująco precyzyjny układ kierowniczy czy precyzyjne dozowanie pedału hamulca. Pod maską zabudowano elektryczny silnik, który bazuje na tym z Priusa. W sumie mamy do dyspozycji 155 KM mocy. To pozwala na osiągnięcie pierwszej setki w czasie 9,6 sekundy i prędkość maksymalną 178 km/h.

Technologia jak i sam Mirai będą ciągle ulepszane. Tu i teraz jesteśmy na początku drogi. Jedną z najważniejszych rzeczy jest sieć stacji paliwowych. W Polsce nie ma ani jednej. Dlatego w zestawie z Toyotą przyjechała specjalistyczna ciężarówka. Stacja wodorowa na kółkach. W niektórych krajach Europy powstaje coraz więcej punktów tankowania, jednak to ciągle mało by móc tym nowoczesnym autem swobodnie się przemieszczać. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda np. w Kalifornii. Pomiędzy San Diego i Sacramento jest lub właśnie kończy się budowa stu wodorowych stacji. Dlatego też cena tego auta w USA jest dużo niższa niż w Europie i wynosi 57 500 dolarów czyli około 52 tys. euro (dla przykładu w USA Prius zaczyna się od 24 200 dolarów, a Tesla S od 53 000 dolarów), a miesięczna rata leasingowa wynosi 499 dolarów (36 miesięcy). W Niemczech za Miaria zapłacić trzeba 79 000 euro.

SUMMA SUMMARUM

Nasz plan się ziścił. Ekologicznym autem wydarliśmy na jeden wieczór show wszystkim V12 czy doładowanym V8. Spottersi nas uchwycili, kierowcy Ferrari przywitali, a przechodnie zauważyli. Szpan na ekologię zadziałał. Zrobiło się późno. I Nadzieja i my jesteśmy już zmęczeni i w odróżnieniu do tych wszystkich warczących potworów odjeżdżamy cichutko do domu. Mirai okazał się ciekawym, fajnym i dojrzałym autem.

GAZ

szybkość tankowania, zasięg, dobre  prowadzenie, jakość materiałów

HAMULEC

brak infrastruktury, cena w Europie

Toyota Mirai | Kompendium

* cena na rynku Niemieckim

Więcej o:
Copyright © Agora SA