Uber wzbudza kontrowersje, zwłaszcza wśród taksówkarzy i urzędników ministerstw finansów we wszystkich krajach, w których się pojawi. To jednak nie wszystko. Dzisiaj zajmiemy się jednym z najbardziej palących problemów, a mianowicie kierowcami.
Parę dni temu mediami wstrząsnęła kolejna historia z agresywnym kierowcą Ubera w roli głównej. Rzecz działa się w niedzielne popołudnie w Londynie. Kobieta postanowiła wybrać się do koleżanki i przy pomocy aplikacji zamówiła samochód. Po paru minutach doszła jednak do wniosku, że woli się przespacerować i szybko anulowała zamówienie. Brytyjka zapomniała o wszystkim błyskawicznie. Okazało się jednak, że to nie był koniec jej przygody z Uberem. Na swojej poczcie głosowej znalazła później wiadomość od kierowcy, w której została kilkukrotnie zmieszana z błotem i ostrzeżona, że jeżeli jeszcze raz anuluje zamówienie, to skończy z poderżniętym gardłem.
To wcale nie żart, ani jednorazowy wybryk. We Francji jeden z kierowców został oskarżony o seksualną napaść i wylądował w więzieniu. Z kolei w San Francisco klient Ubera oberwał młotkiem w głowę po kłótni z kierowcą o najlepszą drogę do celu... Na szczęście wszystko skończyło się tylko na wizycie w szpitalu. Głośno było też o Indiach. Okazało się, że tamtejsza aplikacja Ubera musiała zostać wyposażona w specjalny przycisk ("panic button"), który pozwala kobietom natychmiastowo zgłaszać próbę gwałtu. Uber reagował po paru próbach i jednym naprawdę poważnym zdarzeniu.
Na szczęście jak dotąd żadna mrożąca krew w żyłach historia o kierowcach Ubera nie pochodzi z Polski. Widocznie nasi prowadzący znajdują się w znacznie lepszej kondycji umysłowej od kolegów po fachu z innych krajów i nie powinniśmy obawiać się, by korzystać z Ubera. Amerykanie powinni uporać się z problemem niezrównoważonych kierowców jak najszybciej, ponieważ pojedyncze przypadki mogą zniszczyć wizerunek całej firmy.
ZOBACZ TAKŻE: