Volkswagen Beetle Design | Test | Zawartość cukru w cukrze

Decydując się na Beetla kupujemy nie tylko samochód. Oczekujemy od niego czegoś więcej, klimatu, stylu, charakteru odwołującego się do przeszłości. Ale Beetle to też plastikowe wnętrze, czy nowoczesna technika, jakże inna od tej znanej z oryginału. Czy to nie deprecjonuje jego ducha?

Volkswagen Beetle 2.0 TSI | Test | Retro sportowiec

Garbus był samochodem dla ludu. Zaprojektowano go, by przez długie lata nie przysparzając kłopotów i nadmiernych kosztów służył swojemu właścicielowi wiernie wożąc go z punktu A do punktu B. Współczesna motoryzacja jest już zupełnie inna. Nie da się przełożyć starych idei, wzorców i sprzedać ich dzisiejszemu konsumentowi. Zatem i najnowsza inkarnacja kochanego "żuczka" jest kompletnie inna. Jej zadaniem jest nostalgiczne przypomnienie tamtych lat, przywołanie ducha, albo po prostu pokazanie wszystkim naszego nieco bardziej romantycznego podejścia do życia. Może też odrobiny indywidualizmu zwłaszcza, jeśli Beetle pomalowany jest na jeden z najrzadziej wybieranych w motoryzacji kolorów - żółty.

Duchowy poprzednik zainspirował współczesnych stylistów, którzy na nowo zinterpretowali kształt nadwozia. Nadal mamy opadającą linię dachu, obfite błotniki, zaokrąglone przednie lampy, czy zwężającą się ku przodowi maskę. Jest też wiele detali, na które nie zwraca się na początku uwagi, ale po jakimś czasie można je odkryć. Należy do nich choćby dolny wlot powietrza umieszczony tam, gdzie kiedyś zamontowany był wąziutki przedni zderzak, o podobnym kształcie, choć dziś chromowana jest w nim teraz jedynie wąska listwa. Największe odstępstwo to tylne lampy o oryginalnym kształcie. Przypominają nieco "późne" lampy Garbusa, choć są obrócone o 90 st. i przytulone do tylnej klapy.

Sprawdź ceny używanych Volkswagenów Beetle

Kropką nad i klimatycznej stylistyki są standardowe 17-calowe obręcze o nazwie Circle Balck. Choć wyglądają jakby żywcem zdjęto je z Garbusa, wykonano je ze stopu aluminium i wykończono chromowanymi listwami ozdobnymi.

W Beetle'u wszystko jest na odwrót w stosunku do Garbusa. Silnik jest z przodu, za chłodzenie odpowiada ciecz, a napęd trafia na przednie koła

Stylistyka na tyle mocno odwołuje się do przeszłości, na ile może pomimo różnic technicznych i, rzecz jasna, kosztów produkcji. A przecież w Beetle'u wszystko jest na odwrót. Silnik jest z przodu, za chłodzenie odpowiada ciecz, a napęd trafia na przednie koła. To dzisiejszy standard i trudno mieć pretensję do inżynierów z Wolfsburga, że porzucili dawne wzorce. Dzięki temu nie trzeba było stawać na głowie, by Beetle spełniał współczesne kryteria bezpieczeństwa. Potwierdzeniem słuszności podjętej decyzji są wyniki testu Euro NCAP zaliczonego na pięć gwiazdek, z wynikiem co najmniej 90% punktów uzyskanych w zakresie ochrony pasażerów, zarówno dorosłych, jak i tych nieletnich. Tego nie da się w żadnej mierze odnieść do Garbusa, który dopiero w 1962 roku otrzymał punkty mocowania pasów bezpieczeństwa, które przez kolejne lata oferowane były jako płatna opcja.

fot. Michał Dek

Brak silnika na tylnej osi ma niepodważalną zaletę w postaci bagażnika o całkiem wystarczającej pojemności 310 litrów. Nie jest to może rekordowa wielkość, ale za to kształt jest regularny i łatwo go zagospodarować. Dostęp do niego zapewnia wysoko unoszona klapa, do której zamknięcia wystarczy niewielka siła. W razie konieczności można złożyć oparcia dwuosobowej tylnej kanapy otrzymując stylowe dwuosobowe auto potrafiące przewieźć ponad 900 litrów ładunku.

Dwie osoby będą czuły się w Beetle'u bardzo komfortowo. Ciekawostką są dwa schowki przed fotelem pasażera. Na górze umieszczono klasyczny, w którym nic poza parą rękawiczek się nie zmieści. Na szczęście poniżej ukryto godny współczesności znacznie większy, do którego można już schować np. apteczkę i kilka drobiazgów. Tylna kanapa lepiej sprawdzi się w charakterze powierzchni "odkładczej", bo szybko opadająca linia dachu ogranicza komfort dodatkowych pasażerów, zwłaszcza tych wyższych.

Alpine Celebration | Koncept w stylu A110

Wystrój wnętrza doskonale łączy klasyczne elementy w postaci lakierowanej listwy odwołującej się do metalowej deski rozdzielczej Garbusa, z nowoczesnymi systemami pokładowymi. W standardzie otrzymamy m.in. radio z CD i odtwarzaczem MP3, klimatyzację automatyczną, elektrycznie sterowane szyby, tempomat, czy czujniki parkowania. Kierowcy Garbusów mogli jedynie o takich udogodnieniach pomarzyć.

Projektując Beetle'a zrezygnowano z kiczowatych uchwytów na wazoniki z kwiatkami znanymi z New Beetle'a, ale wnętrze nic na tym nie straciło. Wręcz przeciwnie, zamiast stylu Flower Power forsowanego w poprzedniej generacji na siłę, mamy przyjazny użytkownikowi projekt w niezbyt nachalny sposób przywołujący ducha pierwszego cywilnego Volkswagena.

fot. Michał Dek

Pod tylną klapą niebieskiego Garbusa z 1958 roku widocznego na zdjęciach pracuje silnik 1200. Wyjeżdżając z fabryki osiągał nie więcej niż 34 KM mocy. Podstawowa wersja Beetle'a to już zupełnie inna epoka. Trzykrotnie większa moc (105 KM) pozwala bez kompleksów poruszać się w dzisiejszym ruchu drogowym. Nawet jeśli przyspieszenie do 100 km/h wynoszące 10,9 sekundy nie robi na nikim wrażenia, to turbosprężarka silnika o niemal identycznej pojemności dba, by żółty "modern classic" nie przynosił wstydu swojemu kierowcy. Dynamiczna jazda nie zmusza do częstego sięgania do lewarka zmiany biegów, bo maksymalny moment obrotowy wynoszący 175 Nm dostępny jest w szerokim zakresie, od 1400 do 4000 obr./min. Beetle z tą jednostką nie został stworzony do wyciskania z niego ostatnich soków, dużo lepiej sprawdzi się podczas spokojnej eksploatacji. Poruszając się z klasą, choć bez zbędnego ociągania się średnie zużycie paliwa podczas testu w warunkach mieszanych wyniosło 7 l/100 km.

Zamiast stylu Flower Power forsowanego w poprzedniej generacji, mamy przyjazny użytkownikowi projekt wnętrza w niezbyt nachalny sposób przywołujący ducha pierwszego cywilnego Volkswagena

Jedna z amerykańskich reklam Garbusa sugerowała, że operatorzy pługów śnieżnych dojeżdżali do pracy swoimi Volkswagenami. Dzisiejszy Beetle nie jest już tak wszechstronny i nie należy spodziewać się po nim ponadprzeciętnych umiejętności. Mało kto jednak tego od niego oczekuje. Na utwardzonych drogach auto radzi sobie znakomicie. Nieco sztywne, typowe dla produktów z Wolfsburga zawieszenie, nie jest mistrzem cichego i kulturalnego wybierania nierówności, za to w pełni panuje nad nadwoziem udowadniając, że zostało zaprojektowane do możliwości dużo mocniejszych jednostek. W codziennej eksploatacji sprawdzi się znakomicie gwarantując pewne prowadzenie.

Współczesny żuczek dla ludu nie jest może okazją roku, w podstawowej specyfikacji kosztuje 76 990 zł, ale uwzględniając wyposażenie oraz styl nie jest to bynajmniej oderwana od rzeczywistości propozycja dla naiwnych klientów.

Summa Summarum

Volkswagen Beetle pozbawiony jest magii otaczającej Garbusa, ale przecież nie da się jej zakląć w żadnym współczesnym aucie. Musi minąć czas, pojawić się patyna, by samochód mógł przekazywać pozytywną energię samym swoim wyglądem. Czy to stawia Beetle'a na przegranej pozycji? Nie, to wciąż dobry samochód, o oryginalnym wyglądzie. Nie jest tak tani na tle konkurencji, jak jego pierwowzór, ale przecież Volkswagen nie zamierza podbijać nim świata.

Volkswagen Beetle Design | Kompendium

*zużycie paliwa w trybie mieszanym mierzymy na ustalonej przez nas trasie testowej

ZOBACZ TAKŻE:

Volkswagen CC 2.0 TSI R-Line | Test | Cenny Comfort

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.