Ken Block | Wywiad | Szybko zbudowana legenda

Ken Block - żywa legenda filmów z serii "Gymkhana", w których w wyjątkowy sposób, w kłębach dymu pokazuje niesamowite możliwości swoich aut. Stanąć z nim twarzą w twarz to wyjątkowe przeżycie. Czy spotkanie z nim wywołuje podobne emocje jak jego jazda?

Oto nowa gymkhana | Wideo

Znany z kolorowych barw, idol wielu osób na świecie i fantastyczny kierowca, spotkał się z nami pomiędzy hiszpańską rundą WRC, a kolejnym starciem w zawodach Gymkhana Grid w Madrycie. Na żywo okazał się dokładnie taki, jakim można go sobie wyobrazić. Wyluzowany, spokojny, ale ekspresyjnie podkreślający swoje przemyślane słowa. Niskim i charakterystycznym głosem, przerywanym głośnym śmiechem, opowiedział nam o sobie. Bez ściemniania, po prostu tak jak myśli.

Od najmłodszych lat lubił jazdę na deskorolce i motocyklu. Zawsze marzył o szybkiej jeździe samochodem w prawdziwych zawodach. Sukces, jaki osiągnął, zawdzięcza głownie sobie i swojej głowie do interesów. W 1994 roku został współzałożycielem firmy odzieżowej DC Shoes. W krótkim czasie marka stała się tak popularna, że po dziesięciu latach weszła w skład odzieżowego giganta o rynkowej wartości 2 miliardów dolarów. Sam Ken Block odebrał za swoje biznesowe dokonania wiele ważnych nagród.

Dekadę temu, w wieku 35 lat postanowił zrealizować swoje dziecięce marzenia i zostać kierowcą rajdowym. W 2005 roku wystartował w amerykańskich mistrzostwach Rally America i na koniec pierwszego sezonu zdobył nagrodę dla najlepszego debiutanta. Od tego czasu wszystko potoczyło się bardzo szybko.

Piotr Sielicki: Po niespełna roku wróciłeś na trasy rajdowych mistrzostw świata. Jak udał Ci się ten powrót?

Ken Block: Bardzo się cieszę, że wróciłem do WRC. Ten rok stał dla mnie głównie pod znakiem wielkiej przygody z rallycrossem, ale nadal dużą przyjemność sprawiają mi starty w rajdach. Dlatego nawet jeden, tegoroczny występ w tym cyklu sprawił mi ogromną frajdę. Lubię to!

P.S.: Czyli wolisz WRC bardziej od amerykańskich rajdów, w których zaczynałeś swoją przygodę z tą dyscypliną?

K.B.: WRC to najlepsze rajdy i najlepsi kierowcy na świecie, ale to także najwyższy poziom rywalizacji. Kiedy startuję w rajdach, w Ameryce, cały czas mam szansę na zwycięstwo (śmiech). W WRC jestem zawsze za czołówką, dlatego powroty nie są łatwe i sam się z siebie śmieję, że czuję się tu raczej, jak szybki turysta. Mam ogromną radość z jazdy, ale jest to ciężki kawałek rajdowego chleba.

P.S.: W tym roku w WRC jeździ również Robert Kubica. Startowaliście teraz w jednym zespole. Miałeś z nim kontakt podczas Rajdu Hiszpanii?

K.B.: Tak, pierwszy raz miałem okazję spotkać go osobiście. Rozmawialiśmy raczej krótko, bo w trakcie rajdu nie ma na to czasu. Robert to fajny gość!

P.S.: Jak oceniasz jego osiągnięcia po powrocie do sportowej rywalizacji?

K.B.: Dla mnie Kubica jest jednym z najbardziej utalentowanych kierowców na świecie. Kilka lat temu Kimi Räikkönen próbował swoich sił w WRC i tak, jak ja zmagał się z notatkami oraz złapaniem odpowiedniego tempa. Robert to tempo ma od razu bardzo wysokie, ale ma niestety także wiele wypadków. Powodem zapewne jest małe doświadczenie, bo tacy goście, jak Hirvonen czy Ogier, jeżdżą w rajdach od 15 lat i mają go bardzo dużo. Dlatego rozumiem jego trudności. Kubica ma niezaprzeczalny talent, ale rajdy to coś znaczenie więcej niż tylko szybki kierowca.

P.S.: Znasz jakiś innych polskich kierowców?

K.B.: W amerykańskich mistrzostwach startuje dość duża grupa kierowców pochodzących z Polski i to ich głównie kojarzę. W Stanach Zjednoczonych rajdowe środowisko jest dość małe, dlatego nawet dobrze się znamy. Ciężko mi jednak wymówić ich nazwiska (śmiech).

P.S.: Czy Ken Block, który sam jest idolem wielu młodych ludzi, ma swojego ulubionego kierowcę i wzór, który naśladuje?

K.B.: Sebastien Loeb to prawdziwy wzór kierowcy. Jego precyzja jazdy i konsekwencja są godne podziwu. Zawsze mi tym imponował i chciałbym umieć jeździć tak precyzyjnie i popełniać tak mało błędów, jak on. Loeb to żywa legenda.

P.S.: W Europie stałeś się bardzo popularny za sprawą filmów z serii "Gymkhana". Pamiętasz jak to się wszystko zaczęło i dlaczego stworzyliście pierwszą część?

K.B.: " Gymkhana" powstała z bardzo prozaicznego powodu. W momencie, w którym zbudowałem auto do startów w zawodach serii o tej samej nazwie, organizator wycofał się z ich prowadzenia. Miałem więc niesamowite auto, z którym nic nie mogłem zrobić. Pierwszy film nakręciliśmy na opuszczonym lotnisku w Irvine. Chodziło o to, żeby zrobić coś, co sprawi mi przyjemność za kierownicą tego auta, ale także pokaże możliwości samochodu i to jakie ma osiągi. Chciałem pokazać zwykłym ludziom, którzy nie interesują się sportami motorowymi, jakie możliwości drzemią w takim aucie.

P.S.: Spodziewaliście się wtedy, że stanie się to tak popularne? Pierwszy film obejrzało na YouTube już ponad 14 milionów ludzi.

K.B.: Nie! Nigdy nie przypuszczaliśmy, że pierwsza część i kolejne filmy obejrzy tak wiele osób. Gdy umieściliśmy go na stronie za chwilę padł nam serwer. Myśleliśmy, że to awaria mechaniczna, ale okazało się, że po prostu tak dużo osób chciało obejrzeć film, że doszło do przeciążenia.

P.S.: Pamiętam jak pisałem o tej pierwszej produkcji i jak ludzie reagowali na to co w nim robiłeś. To był prawdziwy obłęd. W następnych częściach poszliście o krok dalej. Skoki, płomienie i jazda wokół ruchomych elementów. Który z tych filmów jest Twoim ulubionym?

K.B.: Tak, w pewnym momencie gymkhana to było istne szaleństwo. Mój ulubiony to zdecydowanie numer pięć. To co zrobiliśmy w San Francisco zaskoczyło nawet mnie. Zamknęliśmy kilka części legendarnego miasta, a ja musiałem naprawdę się postarać, żeby wszystkie ujęcia wyszły efektownie. To była jazda na maksa.

Ulubiona Gymkhana Kena Blocka | Wideo

P.S.: Słyszałem, że w każdym z filmów przywiązujesz dużą wagę do tego, żeby wszystko było bardzo realistyczne. Czy to prawda?

K.B.: Oczywiście, zawsze chcę żeby wszystko to, co robię było prawdziwe. Przy produkcji "Gymkhany" współpracowaliśmy już z wieloma reżyserami. Czasem chcą oni np. wprowadzić drugie auto, z którego będą kręcić moją jazdę. Nigdy się na to nie zgadzam. To hollywoodzkie rozwiązanie.

P.S.: Wszystkie Twoje samochody to konstrukcje o ogromnych możliwościach. Czy na co dzień też używasz niestandardowego auta?

K.B.: Mam teraz Forda F-150 Raptor. To popularna w Stanach półciężarówka. Moja jest jednak przebudowana, żeby dawać dużo frajdy z jazdy. Ma bardzo miękkie, dobrze wybierające nierówności zawieszenie, więc mogę nim jeździć z dużą prędkością po dziurach, a na śniegu wprowadzać go w równie długie poślizgi, jak moją rajdową Fiestę.

P.S.: Czyli to coś w rodzaju auta do terenowej gymkhany?

Tak, dokładnie (śmiech). To też sprawia mi ogromną frajdę!

P.S.: W tym roku dużo startowałeś w światowych mistrzostwach w rallycrossie. Wolisz tą dyscyplinę od rajdów?

K.B.: To są dwa różne sposoby na rywalizację. W rajdach muszę poświęcić dużo czasu na przygotowania, zapoznanie i jazdę w trakcie trzech dni zmagań. Spędza się dużo czasu w aucie. W rallycrossie lubię stawiać czoła mocy swojego auta wynoszącej 650 KM i innym zawodnikom w bezpośredniej walce na torze. Wiesz, uderzenia, gięta blacha i maksimum adrenaliny. W rallycrossie wszystko jest też znacznie bardziej "kompaktowe", ale brakuje mi tej dużej ilości kilometrów za kółkiem, które mamy w rajdach.

P.S.: Czy masz na swojej liście jakiś inny rodzaj sportu samochodowego, którego chciałbyś jeszcze spróbować?

K.B.: Jestem bardzo szczęśliwy z tego, co mam. Startuję w trzech różnych rodzajach sportu samochodowego, o których marzyłem jako mały chłopak. Rajdy i rallycross to świetnie zawody, w których mogę wykorzystywać swojego Forda Fiestę, a "Gymkhana" to czysta zabawa i radość z jazdy. Kocham to, co teraz robię, i nie myślę już o innych dyscyplinach.

P.S.: Sporty motorowe stanowią obecnie dużą część Twojego życia. Jednak od siódmego roku jeździsz na desce, od dwunastego motocyklem, a od dwudziestego na snowboardzie. Nadal potrzebujesz także takiej adrenaliny?

K.B.: Mieszkam w górach, więc bardzo dużo jeżdżę na snowboardzie, a latem bardzo lubię pojechać nad jezioro, gdzie mamy motorówkę, pod którą podpinam różnego rodzaju deski. Często też wybieram się w góry na rowerze, gdzie uprawiam tzw. downhill (forma szybkiego zjazdu). To wszystko jest mi w życiu potrzebne.

P.S.: Ważną częścią Twojego życia stanowi rodzina. Żona i dzieci zawsze towarzyszą Ci na zawodach. Są także tutaj w Hiszpanii...

K.B.: Tak, są dla mnie najważniejsi. Mam żonę, trójkę dzieci i dwa psy. Razem spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, robiąc wszystko to, co sprawia nam przyjemność i poprawia nasze i tak bardzo bliskie relacje.

P.S.: Wróćmy jeszcze na chwilę do sportu. Ten sezon zbliża się do końca. Znasz już swoje plany na przyszły rok?

K.B.: Nie wszystko jest jeszcze potwierdzone, ale program startów będzie zapewne bardzo podobny do tegorocznego. Na razie jeszcze skupiam się na najbliższych imprezach.

P.S.: Bardzo Ci dziękuje za poświęcony czas i cieszę się, że udało się nam porozmawiać.

K.B.: Dzięki i zapraszam na prawy fotel mojej Fiesty. Zobaczysz, że w kwestii realizmu gymkhany nie kłamałem (śmiech).

Ekstremalny Ford Fiesta Kena Blocka

Ford Fiesta, którym Ken Block startuje z zawodach Gymkhana Grid i którym nakręcił ostatnią część filmu o tej nazwie, to auto zbudowane specjalnie do szybkiej jazdy w kontrolowanym poślizgu. Bazuje na samochodzie klasy WRC , ale pod maską, zamiast silnika 1.6 Turbo, jest znacznie większa i mocniejsza jednostka o pojemności dwóch litrów i mocy 550 KM oraz 750 Nm momentu obrotowego . Dzięki specjalnie zestrojonemu zawieszeniu i "spiętym" dyferencjałom, nie jest tak szybki w zakrętach jak WRC, ale za to znacznie precyzyjniej i łatwiej prowadzi się w tzw. slajdzie , a o to w gymhanie właśnie chodzi. Jak wygląda jazda Kena Blocka możecie zobaczyć w poniższym materiale wideo.

Zobacz wideo

ZOBACZ TAKŻE:

Audi R8, BMW M4, Aventador i Ken Block

| Wideo

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.