Japońska motoryzacja ma chyba tak samo dużo zwolenników jak i przeciwników. Nie ukrywam, że mam do niej słabość i po prostu lubię taki klimat. Szczególnie ten z przełomu lat dziewięćdziesiątych. Jej typowym przedstawicielem w klasie aut 4x4 jest Suzuki Jimny. Mała, zwinna i bardzo prosta w konstrukcji terenówka. Zabrałem ją na zimowy spacer w jesiennej aurze.
Zanim powiem Wam o moich wrażeniach z jazdy, zacznę od pytania: z czego składa się Jimny? Z ramy, dwóch mostów, silnika, skrzyni biegów i minimalnej ilości elementów nadwozia i wnętrza. Jak na dzisiejsze czasy to jest to już mało spotykany sposób budowy nowych samochodów, ale to on czyni Jimny bardzo wyjątkowym autem. Oczywiście piszę to z lekkim przymrużeniem oka, ale w porównaniu do innych samochodów, chociażby tych w salonie Suzuki, właśnie tak to wygląda. Nasz egzemplarz jest i tak bardzo bogato wyposażony, bo to najwyższa z trzech wersji wyposażenia, czyli Elegance. Mamy do dyspozycji np. takie udogodnienia, jak: radio i dwa głośniki, elektryczne szyby i lusterka oraz siedzenia ze skóry syntetycznej. Na Jimny to naprawdę bardzo dużo!
Obecna generacja, jest dostępna w ofercie od 1998 roku, ale czerpie z doświadczeń swoich poprzedników od ponad 40 lat. Rok temu przeszła delikatny facelifting. Poprawiono trochę "rysy twarzy" i dodano nowe kolory nadwozia. Mimo tego, że Jimny to auto czteroosobowe, to ma zaledwie odrobinę ponad 3.5 metra długości i 1.6 metra szerokości. Patrząc na następcę słynnego Suzuki Samurai nie mamy wątpliwości, że jest to auto terenowe. Mimo tego, że wersja Elegance ma względem bazowej odmiany Club przeprojektowane zderzaki w kolorze nadwozia i kilka poprawiających stylistykę elementów, to wyraźnie różni się od udających terenówki crossoverów. I dobrze! Tym zaznacza na drodze swój prawdziwy charakter.
W Jimny mimo tego, że deska jest stosunkowo krótka i płaska, miejsca nie ma zbyt wiele. Do ułomków nie należę, ale dałem radę znaleźć odpowiednią dla siebie pozycję za kierownicą. Na miejscu dla pasażerów też każdemu starczy miejsca. Nie jest to pozycja komfortowa, ale prawdziwe terenówki mają to do siebie. Land Rover Defender, który na oko jest dwa razy większy niż Jimny, oferuje dokładnie taką samą ilość przestrzeni na kolana i łokcie. Poza tym wszystko mamy pod ręką, a rzeczy z bagażnika, który od przednich siedzeń dzieli jeszcze składana "ławko-kanapa" mogłem wyjąć bez wysiadania z auta. W cztery osoby też spokojnie damy radę wybrać się w teren lub podjechać z miejsca na miejsce.
Pod rasowo wyglądająca maską, którą wyposażono we wlot powietrza, zamontowano silnik 1.3 VVT, który obsługuje pięciobiegowa manualna skrzynia biegów. Dysponuje on mocą 85 KM i 110 Nm. Mało? Tyle w zupełności wystarcza. Jimny jest leciutki, bo waży tylko 1075 kg. Jednostka napędowa to typowa japońska konstrukcja. Do dynamicznej jazdy potrzebne są wyższe obroty. Jednak Jimny to nie konstrukcja do szybkiej jazdy po asfalcie. Może o tym świadczyć chociażby fakt, że w danych technicznych Jimny na stronie producenta nie znajdziemy pozycji mówiącej o czasie przyspieszenia od 0 do 100 km/h. Bez obaw. Jimny pojedzie nawet szybciej niż 100 km/h, ale jego naturalny teren to górskie lub błotniste bezdroża. Na takie właśnie się wybrałem.
Oczywiście seryjny Jimny to nie auto do wyczynowego off-roadu, ale jego możliwościami będzie zaskoczony każdy kto się nim przejedzie. Dzięki temu, że jest wąski, lekki i bardzo zwinny, a jego prześwit wynosi 19 cm, bez problemu pokonamy nim takie ścieżki, gdzie np. większe Jeepy czy Defender już by nie przejechały. Przeciskanie się po ścieżkach zarośniętych krzakami i drzewami nie stanowi problemu. Na drogowej zimowej oponie, nie udało mi się także zakopać Jimnego na błotnistym polu, choć bardzo się starałem. Oczywiście wjeżdżając w teren warto zapiąć napęd na cztery koła (wyjściowo trafia on tylko na koła tylne). W kryzysowej sytuacji mamy do dyspozycji jeszcze opcję 4WD-L (Low Range), czyli napęd na cztery koła wspierany reduktorem. Do tego klimat jazdy terenówką poprawią tak charakterystyczny dla tego rodzaju aut dźwięk lekko wyjących dyferencjałów.
Podczas jazdy zastanawiałem się dla kogo tak naprawdę stworzono to auto i zacząłem rozglądać się kto przemieszcza się tymi samochodami po drogach. O dziwo, nawet na warszawskich ulicach spotkanie Jimny nie jest jakimś wydarzeniem. W biurowcu, w którym znajduje się redakcja stacjonuje jeden, w okolicach mojego bloku regularnie widywałem dwa, a w trakcie jazdy po mieście kolejne. Oznacza to, że nie tylko mieszkańcy górskich terenów naszego kraju czy służby leśne decydują się na jego zakup, ale również młode kobiety i mężczyźni żyjący w większych miastach. Jimny świetnie sprawdza się w mieście bo przez to, że jest krótki i zwrotny nie mamy problemów ze znalezieniem miejsca parkingowego. Dodatkowo, jeżeli mieszkamy np. za granicami miasta, gdzie niestety stan dróg wiosną, jesienią i zimą odbiega od ogólnoeuropejskiej normy, to może się okazać, że Jimny jest idealnym rozwiązaniem. Tym bardziej, że jest ekonomiczny (śr. spalanie w teście wyniosło 8 litrów), a jego podstawowa wersja kosztuje 57 900 zł. Czy potrzeba czegoś więcej?
Ponadprzeciętne możliwości terenowe, klasyczna konstrukcja, ekonomiczny silnik
Nieco mało miejsca wewnątrz kabiny, ubogie wyposażenie podstawowe