Suzuki Splash 1.2 | Długi dystans

Mijają tygodnie, kilometry, zmienia się pogoda, a on dalej jeździ. Nasz długodystansowy Splash

Suzuki Splash 1.2 VVTSuzuki Splash 1.2 VVT Fot. Marcin Śliwa Suzuki Splash | Długi dystans | Fot. Marcin Śliwa

Czas ujawnia wszystkie wady i zalety. W związku, przyjaźni czy w obcowaniu z samochodem. W różnych sytuacjach wychodzi co cię drażni, z czym możesz żyć, a do czego możesz się nagiąć. Wszedłem w nieformalny związek z Splashem. jeżdżę nim od kilku tygodni. nie przesiadam się do innych aut. Jest tylko on i ja. Sam sobie się dziwie, że nie ma go dosyć, bo przeważnie efekt znudzenia się samochodem przychodzi po max dwóch tygodniach. Wytłumaczenie jest po części w panującej pogodzie. Śnieg, ślisko i mróz. W tych warunkach Splash spisuje się znakomicie. Jego zdolności przebijania się przez zaspy śniegu, znakomita trakcja, frajda i lekkość poruszania się po śliskich i zaśnieżonych drogach sprawiła, że bardzo się z sobą zżyliśmy. Brak układu ESP powoduje, że mam kawał dobrej zabawy tam gdzie można i się da. Po tych wszystkich przeładowanych elektroniką i ubezwłasnowolniającymi systemami autach taka prostota i powrót do korzeni (kierownica, koła, tradycyjny ręczny) jest czymś cudownym.

Podczas mrozów nie podskoczyło zużycie paliwa. Średnio w ruchu miejskim osiągamy wynik 5,5 l/ 100 km. Ogólnie nie wiele się dzieje. Przyzwyczaiłem się już do małych, niczym nie różniących się przycisków do otwierania i zamykania drzwi na kluczyku. Zapamiętałem w końcu, że ten u góry jest do zamykania, a ten na dole do otwierania... czy jednak odwrotnie... Wyszło jeszcze kilka innych drobiazgów. Nie polubiłem małego przycisku umieszczonego przy zegarze. Służy on do zmiany trybu komputera pokładowego, przełączenia np. z średniego zużycia paliwa na zasięg. Jest to najgłupsze miejsce z możliwych. Z boku za kolumną kierownicy. Właściwie powinno się go obsługiwać jedynie na postoju. Jest jeszcze coś. Tylna pólka bagażnika. Niestety nie ma sznurków i po otwarciu klapy zostaje w pozycji  poziomej. Kiedy ją uniesiemy nie zostaje jednak w pionie, tylko opada. Najchętniej bym ją zdemontował. Cieszy natomiast jakość wykończenia. Nic nie skrzypi, trzeszczy czy się rysuje. Lakierowana czarna wkładka wokół środkowego tunelu nadaje nutę elegancji. fajnie, że radiem można sterować z koła kierownicy. To przydatny gadżet w codziennej eksploatacji. Doceniłem też użytkowość tego malca i jego całe mnóstwo schowków i półek. Dzisiaj, na chwilę przesiadłem się do Citroena DS5 i nie miałem gdzie położyć telefonu.

Z innych newsów wokół Suzuki... Nie wszędzie firmie wiedzie się dobrze. Po niemal 30 latach (od 1985 roku) japończycy wycofali się z amerykańskiego rynku. Powodem była malejąca sprzedaż i zyski. Przez ostatnich 10 m-cy Suzuki sprzedało 21 188 samochodów. W porównaniu do tego, w rekordowym 2007 roku rozeszło się wśród klientów  102 000 aut. Dalej oferowane będą motocykle, auta terenowe i silniki motorowe. Suzuki chce skupić się na obronie pozycji lidera w Indiach. Ta, w naszym mniemaniu mała firma, sprzedaje tam jako Maruti Suzuki India Ltd prawie 2,5 mln samochodów rocznie! Ostatnio japończycy pochwalili się również wyprodukowaniem 3 mln egzemplarza modelu Swfit. Model dostępny jest w 120 państwach na całym świecie, a tylko przez ostatnie dwa lata wyprodukowano aż milion egzemplarzy Swifta. To się nazywa przyspieszenie sprzedaży. Można śmiało powiedzieć, że w Indiach Suzki zna każde dziecko. Po tych danych widać jak Europa jest mało znaczącym rynkiem. Tu, na całym kontynencie, nawet gigant Volkswagen upchnął niecałe 1,7 mln samochodów, a Suzuki nieco ponad 166 tysięcy. Niestety stajemy się dla świata motoryzacji coraz mniej ważni. Żeby nie kończyć w posępnym humorze dodam, że nasz długodystansowy Splash jeszcze nas ani razu nie zaskoczył awarią.

Więcej o:
Copyright © Agora SA