Saariselka - nauka pokory

Podczas wyprawy na Nordkapp odwiedziliśmy zimowy tor leżący za kołem podbiegunowym. Są na nim dwa rodzaje nawierzchni: śnieg i lód

Nordkapp w rytmie na cztery

Poranne wstawanie nigdy mi nie szło. Za oknem panują ciemności, co nie ułatwia trudnej decyzji. Ale wstać trzeba, bo już późno. Przed nami jazdy po torze zimowym Action Park w Saariselka i dobrze odbyć je za dnia. Słońce wstaje dość leniwie i późno a dzień trwa ledwie kilka godzin. Po szybkim śniadaniu wsiadamy do samochodów. Wita nas donośny klekot Diesla i komunikat o temperaturze zewnętrznej -28 st. C. Za chwilę nieco się ociepla, ale i tak cały dzień jest poniżej -20.

Na miejscu najpierw krótkie wprowadzenie. Pokazują nam plan toru i omawiają pokrótce wszystkie zadania. Na torze czekają nas trzy ćwiczenia, a na każdym stanowisku do dyspozycji mamy dwa samochody. Hamowanie z ominięciem przeszkody, slalom po śniegu i lodzie na czas oraz jazda po okręgu, także po lodzie i śniegu. Brzmi banalnie. Do dzieła.

Łoś na drodze

Po wyjściu z budynku tracimy orientację w terenie. Zamiast torów jazdy i prowadzących do nich dojazdów zapamiętanych z planu toru widać tylko ogromny plac pokryty śniegiem. Na miejsce ćwiczenia zabiera nas instruktor. Pierwsze zadanie jest proste. Mamy jechać ok. 60 km/h, po czym rozpocząć hamowanie i manewr ominięcia stojącego dumnie na drodze łosia. Oczywiście o dręczeniu skandynawskiej zwierzyny nie ma mowy, zamiast tego przed nami standardowe słupki, które trzeba ocalić przed rozjechaniem. Najpierw wsiadam do Tiguana. Rozpędzam auto do sześćdziesiątki i po minięciu pierwszego słupka aplikuję awaryjne hamowanie, pod koniec omijając przeszkodę. Lekka podsterowność nie wpływa znacząco na zadany tor jazdy. Nieźle, w końcu jeździmy po śniegu.

Teraz pora na większe auto. Jest nim Multivan, osobowe kombi, ale wywodzące się z dostawczego Transportera. Niektórzy kierowcy z obawą podchodzą do prowadzenia aut o takich gabarytach. Czy mają do tego podstawy? Dwulitrowy TDI szybko go rozpędza, mijamy słupek, hamulec w podłogę, cały czas hamując omijamy przeszkodę. Multivan też poradził sobie z tym manewrem, ale podsterowność była bardziej wyraźna, a kierowalność nieco gorsza. Także droga hamowania wydłużyła się o kilka metrów. Jak widać masa robi swoje i trzeba mieć to na uwadze. Zwłaszcza zimą, gdy jezdnie są śliskie.

Lodowy drift

Drugie zadanie to czysta przyjemność. Na końcu toru, nieco z boku przygotowano idealne miejsce do nauki driftingu. Zimowego driftingu. Plac o promieniu kilkudziesięciu metrów łączy w sobie dwie nawierzchnie, wewnętrzną pokrytą lodem i zewnętrzną pokrytą śniegiem. Do naszej dyspozycji znów dwa samochody, tym razem VW Passat Alltrack oraz VW Amarok 4Motion. Najpierw zasiadam w "małym" Alltracku. Chociaż nie jestem mistrzem driftu, to jazda bokiem nie jest wcale trudna. Zachęcony swoimi "umiejętnościami" po dwóch okrążeniach zawężam trajektorię i wjeżdżam na lód. Ups, to nie takie proste. Albo jedzie się za wolno, co skutkuje podłą podsterownością, albo za chwilę nas odwraca. Wyczucie momentu równowagi wymaga dużej wprawy.

Pickup Volkswagena okazuje się jak rączy koń. Trzeba się nieźle spinać, by choć ćwierć okręgu pokonać w efektownym ślizgu i zebrać pochwały od kolegów liczących na dobre zdjęcia. Czy zaryzykowałem jazdę Amarokiem po lodzie? Jasne że tak, ale z mizernym skutkiem. Gdybym mógł tu poćwiczyć z kilka godzin efekt z pewnością byłby lepszy.

Na lodowym szlaku

Trzecie zadanie to jazda na czas po torze częściowo o nawierzchni lodowej, a częściowo śnieżnej. Wygląda to następująco. Ruszamy po śniegu, wjeżdżamy na lód, na którym wykonujemy typowy slalom (znany kierowcom z kategorią A), po czym wracamy na śnieg i czym prędzej w stylu slalom gigant omijając kolejne słupki pędzimy do mety. Po drodze trzy łuki (90 st.), jedna pętelka (270 st.) i jedna nawrotka (180 st.). Grunt to opanowanie. Samochodem testowym jest Golf R, więc o nadmiar momentu nietrudno nawet na suchej nawierzchni. Na śniegu auto idealnie słucha się kierowcy, a w sytuacjach poślizgu jest łatwe do opanowania. A na lodzie? Tu żadne auto nie ma lekko chyba, że wyposażono je w opony z kolcami. My mamy do dyspozycji jedynie wysokiej klasy zimówki. Na lód wjeżdżam spokojnie i delikatnie skręcam kierownicę, by ominąć słupek i przejść do slalomu. To pierwszy łuk o kącie 90 st. i kilku kolegów miało z nim problem. Slalom pokonuję z prędkością 25-30 km/h. Odrobina więcej gazu i zgarnę słupki niczym pług. Wjazd na śnieg jest jak zbawienie. Teraz już tylko trzeba odpowiednio się "złożyć" i do mety.

W ramach treningu tę trasę pokonaliśmy jeszcze Touaregiem. I w tym przypadku spora różnica w masie dała o sobie znać i wpłynęła na sposób jazdy. SUV mimo ogromnego silnika nie jest tak żwawy jak R-ka, masa utrudnia zgrabne poślizgi, a hamulec ręczny załącza się guzikiem, co uniemożliwia korzystanie z niego podczas ostrych nawrotek.

Mistrzowie kierownicy

Jadąc przez Finlandię zastanawialiśmy się czemu większość dróg ma ograniczenie do 80 km/h. Dość szybko poznaliśmy odpowiedź. Renifery i łosie przechodzące się przez drogę nie są wcale rzadkością, a znaki ostrzegające przed dziką zwierzyną należy traktować bardzo poważnie. Na torze wykonywaliśmy hamowanie awaryjne z prędkości 60 km/h, a droga hamowania i tak była dość długa. Na drodze możemy wpaść w prawdziwe tarapaty.

Z Finlandii wywodzi się wielu znakomitych kierowców rajdowych, ale jadąc przez całą Krainę Tysiąca Jezior z Helsinek aż do granicy z Norwegią nie widzieliśmy ani jednego szaleńca na drodze. Bycie dobrym kierowcą, zwłaszcza zimą, nie oznacza pokonania trasy w jak najkrótszym czasie, ale na umiejętności poradzenia sobie w każdych warunkach. Sprzęt jakim dysponujemy (napęd na cztery koła, dobre opony zimowe) może znacząco pomóc w jeździe zimą, to nie jest wystarczający. Najważniejszy jest rozsądek i wyobraźnia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA