Kierowca zespołu Orlen Team Krzysztof Hołowczyc to najlepiej jak dotąd radzący sobie polski zawodnik na trasie Rajdu Dakar. Na szóstym etapie, którego trasa prowadziła chilijskimi bezdrożami z Antofagasty do Iquique, zajął 9. miejsce. Zapewniło mu to awans o jedną pozycję i po sześciu etapach zajmuje 5. miejsce w klasyfikacji generalnej, notując +1:43.40 spóźnienia do lidera (Carlos Sainz/Lucas Cruz, Volkswagen Race Touareg).
- Na pierwszej sekcji, podobnie jak inni, popełniliśmy spory błąd nawigacyjny, który kosztował nas co najmniej 5-6 minut. Pod koniec etapu blokował nas Spinelli. Nie chciałem ryzykować wyprzedzania go na wydmach, żeby się nie zakopać, więc trochę czasu nam uciekło, aż wreszcie znalazł się dogodny moment i zaatakowałem. Ogólnie etap mogę zaliczyć do udanych. Mimo pomyłki na początku jechaliśmy naprawdę szybkim tempem - powiedział na mecie Hołowczyc.
Rafał Sonik, który w zeszłym roku zajął trzecie miejsce, miał pechowy początek rajdu. Najpierw w wyniku ominięcia motocyklisty, który przewrócił się na trasie, wpadł na głazy, następnie stracił godzinę podczas feralnego tankowania. Po trzech dniach spadł na 15. pozycję i był zrezygnowany. Teraz powoli odrabia straty i po sześciu odcinkach zajmuje już 5. miejsce. Oby tak dalej.
Najlepszy polski motocyklista w Dakarze 2010, Jakub Przygoński (Orlen Team) zajął 7. miejsce na szóstym odcinku rajdu i zajmuje 15. miejsce w generalce. Czachor jest 17., Jarmuż 37., a Dąbrowski 45.
Niezbyt szczęśliwie wiedzie się naszym samochodom startującym w kategorii T2. Załoga R-Sixteam startująca Mitsubishi zajęła 50. miejsce podczas szóstego etapu i jest na 43. miejscu w klasyfikacji generalnej ze stratą + 17:42.25.
- Dakar w Argentynie, nie odbiega skalą trudności od afrykańskiego, takie same piekło - śmieje się pilot R-SIXTEAM Robert Szustkowski.
Kolejny polski team - Toyota Terratrek Competition startująca Toyotą - została wycofana z rajdu po piątym odcinku za przekroczenie limitu spóźnień. Jak podaje TTC, przyczyną przerwania udziału w rajdzie nie była awaria samochodu.
- Warunki były ekstremalnie trudne. W wysokiej temperaturze niebezpiecznie grzały się auta. Żeby nie narażać samochodu, zdecydowaliśmy się wymienić płyn chłodniczy i poprosiliśmy o pomoc ciężarówkę serwisową. Po wymianie płynu ruszyliśmy w dalszą trasę. Do obozu przyjechaliśmy z dużym opóźnieniem. Byliśmy na liście startowej, nie spodziewaliśmy się, że tego dnia mogą wyniknąć jakieś kłopoty. Tuż przed startem przyszli do nas sędziowie i poinformowali, że musimy zakończyć rajd. Jako przyczynę wymieniono przekroczenie limitu czasu na odcinku z La Rioja do Fiambala - mówi Aleksander Sachanbiński, kierowca Toyota Terratrek Competition.
Także ciężarówka jadąca w barwach polskiego teamu (R-Sixteam) nie miała szczęścia. Podczas szóstego etapu ekipa złapała gumę i straciła około 45 minut, co spowodowało, że do mety dojeżdżała po zmroku. W takich warunkach postanowiła ominąć dwie wydmy, co kosztowało ich 4 godziny kary, a w generalce oznacza to 8 godzin straty do lidera.
- Ważne, że do przodu. Do fabryki i tak nie mamy żadnych szans. Od lat w czołówce nic się nie zmienia i na mecie królują Kamazy. Stanowimy zaplecze dla Roberta i Jarka, więc nasz MAN jest dosyć mocno obciążony i mamy podwójną odpowiedzialność. Założeniem była meta dla obydwu załóg. Mam nadzieję, że uda się nam ją osiągnąć - mówi Grzegorz Baran.
Trzymamy kciuki za zawodników.
Marcin Lewandowski Jesteśmy też na Facebooku i Blipie
ZOBACZ TAKŻE: