Zróbmy miejsce dla motocykli

Zamiast startować spod świateł ocierając łokcie o lusterka, może warto wyznaczyć specjalne miejsce na jednoślady? Z powodzeniem korzystają z nich inne kraje

O tym, że dobro motocyklistów leży na sercu redakcji Świata Motocykli, nie musimy chyba nikogo przekonywać. Nie powinno to w sumie nikogo dziwić. Nie raz próbowaliśmy wskazywać trafne rozwiązania podpatrzone w innych krajach. Czasem wpadaliśmy na własne pomysły. Wystarczy wspomnieć o propozycji jazdy pomiędzy skrajnym lewym pasem i do niego przyległym, tak jak ma to miejsce na paryskim Perifericu. Kampania naklejkowa " Wszyscy się zmieścimy " przeszła nasze najśmielsze oczekiwania.

Teraz wraz z portalem Moto.pl idziemy dalej, chcemy podrzucić kilka kolejnych pomysłów, które mogłyby usprawnić miejski ruch.. Bo nie chodzi tu o rozwiązania siłowe, typu pasy dla autobusów, skutecznie zatruwające życie już nie tylko warszawiakom, ale innowacje, które mogłyby wpłynąć na lepszą organizację ruchu dla wszystkich. Propozycje zostały podsunięte przez samych motocyklistów.

Pierwsza z nich dotyczy jeszcze bardziej wyrazistego usystematyzowania poruszania się motocyklistów pomiędzy sznurami samochodów. Wymalowanie sylwetki motocykla na asfalcie mogłaby przypominać innym użytkownikom drogi, że właśnie tędy może przejeżdżać jednoślad. Proste, choć trudno ocenić, jak kłopotliwe byłoby od strony technicznej wymalowanie motocykla na asfalcie, o problemach biurokratycznych związanych z wprowadzeniem nowego znaku poziomego nie wspominając. Trzeba oczywiście mieć na uwadze, że nie niosłoby to za sobą usankcjonowania "drogi dla motocykli". Te musiałyby poruszać się nadal zgodnie z obowiązującymi przepisami, a jak wspominaliśmy już o tym na łamach podczas akcji "Wszyscy się zmieścimy", taka jazda jest zgodna z przepisami przy założeniu spełnienia odpowiednich warunków.

Kolejna propozycja to wprowadzenie "strefy dla jednośladów" na kształt "śluzy dla rowerów". Tu motocykle mogłyby przejeżdżać przed ustawione przed sygnalizacją samochody i bez problemu odjechać, wykorzystując lepsze przyspieszenie. Na razie takie rozwiązanie kojarzy się nam z egzotyczną Tajlandią, Indiami czy innymi państwami Dalekiego Wschodu, jednak w żaden sposób nie dyskredytuje to pomysłu. Oczywiście, być może podniosą się głosy, że przecież nie wszystkie jednoślady dysponują odpowiednim przyspieszeniem, aby nie wprowadzać zamętu po zapaleniu się zielonego - wystarczy wspomnieć dychawiczne "pięćdziesiątki". Być może i na to z czasem przyjdzie odpowiednie rozwiązanie.

Niektóre z tych propozycji być może nie zawsze jednoznacznie da się odnieść do obecnie obowiązujących przepisów. Ale po co są przepisy? Czy nie po to, aby służyły ludziom? A jeśli tak, to można je zmienić na lepsze.

Szymon Dziawer - Świat Motocykli

Jazda Po Polsku - czyli wszystko o bezpieczeństwie na naszych drogach

Czego nie uczą, a powinni | Część I

Czego nie uczą, a powinni | Część II

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.