"Odkrycie samochodu" to dużo powiedziane. W magazynie, odryglowanym po latach spoczywały żałosne szczątki, a nie imponujące świadectwo historii Forda w sporcie. Ba! Gdyby nie olimpiada planowana w roku 2012 właśnie w stolicy Wielkiej Brytanii, wóz długo jeszcze mógłby tkwić w swej samotni.
Historię narodzin GT40 opowiadano setki razy, ale nie stała się przez to mniej fascynująca. Bossowie Ford Motor Company z Detroit chcieli wygrywać w Europie i to nie byle gdzie, ale w Le Mans!
W Stanach obowiązywała prosta reguła: dobry silnik, to duży silnik. W Europie tymczasem ścigały się lekkie samochody z małymi silnikami i wyrafinowanym zawieszeniem. Ale Pieniądze są dobre na wszystko. Wystarczyło, aby Ford wydał odpowiednio dużo i odpowiednio szybko.
Broń przyszykowano w Slough w Anglii. Zajęła się tym specjalnie powołana spółka Ford Advanced Vehicles Limited (FAV). Nim minął rok, FAV zbudowała dwa prototypy, które 16 kwietnia 1964 r. wzięły udział w dniu testowym poprzedzającym wyścig w Le Mans. Mokra była również nawierzchnia, co tłumaczy, dlaczego oba skończyły w kraksach. Niezrażona FAV przygotowała wkrótce 10 nowych aut. Pierwszych 7 miało zamknięte nadwozia, 5 pozostałych było roadsterami.
Roadstery, tak jak wersje zamknięte zostały nazwane po prostu GT. Liczbę "40" dodano później. GT/111 nigdy nie wyjechał z Europy. Tu się narodził i zadebiutował podczas dnia testowego w Le Mans w 1965 r. Roadster był tego dnia szósty wśród najszybszych samochodów, ale i tak około 5 sekund wolniejszy od najgorszego z pozostałych GT. Nic dziwnego, że do udziału w 24-godzinnej rywalizacji w Le Mans firma wybrała coup é. GT40 wygrywały w Le Mans od 1966 do 1969 r. O prototypach roadsterów szybko zapomniano. FAV kazała pociąć na żyletki pechowe auto z Targa Florio.
To, co z niego zostało, rozcięto na pół i odwieziono na złom. Właściciel obiecał zniszczyć szczątki, ale złamał słowo i ukrył je. Zapadły w ciemnościach magazynu na 40 lat. Dopiero wnuk owego człowieka sprzedał je kierowcy wyścigowemu, Philipowi Walkerowi. Nim Walker sięgnął do kieszeni, upewnił się, że szmelc rzeczywiście jest roadsterem o numerze GT/111.
Dziś, po pięciu latach roadster Walkera jest stałym bywalcem imprez sportowych dla weteranów. Ściga się w Le Mans Classic i Spa Six Hours. Spotkaliśmy się z Walkerem na zamkniętym torze, aby bez skrupułów wycisnąć z Forda ile się da, nie oglądając się na inne samochody, których tu po prostu nie ma. Jak się jeździ GT? To fascynujące przeżycie, którego nie da się porównać z niczym innym i o którym koniecznie trzeba przeczytać
Więcej znajdziecie w magazynie Automobilista (nr 137)
tekst: Jeroen Booij
ZOBACZ TAKŻE:
Pontiac Star Chief | Dla mnie bomba