VW BEETLE RSi

Stały napęd na cztery koła, moc 224 KM (168 kW) i rzucająca się w oczy stylistyka wyróżniają tego Beetle'a spośród innych aut.

VW BEETLE RSi

Stały napęd na cztery koła, moc 224 KM (168 kW) i rzucająca się w oczy stylistyka wyróżniają tego Beetle'a spośród innych aut.

Główna brama zakładów Volkswagena w Wolfsburgu. Nie prześlizgnie się nawet mysz. Żeby się dostać na teren zakładu - nawet po odbiór auta stojącego 100 m za bramą - należy wypełnić kilkanaście świstków i czekać na potwierdzenie możliwości wejścia. Kolejka w budce wejściowej jest więc gwarantowana. W końcu po 25 minutach udało się, mogę wejść na teren zakładu.

Ze znalezieniem Beetle'a RSi nie ma już żadnych problemów. Auto od razu rzuca się w oczy. Nie sposób go przegapić. RSi to zdecydowanie najbardziej ekskluzywny Beetle, jaki zjechał z taśm montażowych Volkswagena. Limitowana seria dla kolekcjonerów, którzy nie mają kłopotów finansowych. Tylko 250 sztuk tego modelu znalazło się w sprzedaży za niebagatelną sumę 69 500 euro każda. Nabywców znalazły już wszystkie!

Miałem okazję pojeździć autem z numerem 000, czyli egzemplarzem przedprodukcyjnym.

W tym opakowaniu "Chrabąszcz" wygląda naprawdę groźnie. Volkswagen postarał się o odpowiedni wygląd - agresywny i wyróżniający się. Ta wersja Beetle'a zamiast nostalgią urzeka mocą. Nie da się przeoczyć potężnych zderzaków, poszerzonych nadkoli czy dwóch wielkich tylnych spoilerów. Osiemnastocalowe koła z obręczami w stylu wyczynowych VW szczelnie wypełniają nadkola, a dwie rury wydechowe zdobią tył samochodu. Jednak te "muskuły" nie są tylko na pokaz. Pod maską drzemie 6-cylindrowy silnik o pojemności 3,2 l i mocy 224 KM (168 kW). Do tego Beetle ma stały napęd na cztery koła, ze sprzęgłem Haldex (identyczny jak w Golfie czy Passacie 4Motion).

W porównaniu z wersją seryjną wnętrze jest również nie do poznania. Widać, że do jego wyposażenia nie szczędzono w nim skóry, aluminium i włókna węglowego. W środku dominują dwa potężne fotele kubełkowe. Drzwi pozbawiono tapicerki, natomiast osłonięto je na całej powierzchni tkaniną z włókna węglowego. Dach wyłożono alkantarą, a korbki do opuszczania szyb zrobiono z aluminium, podobnie jak pedały, podpórkę na nogi, uchwyt dla pasażera oraz ramki głośników i wskaźników.

Z seryjnego Beetle'a pozostał chyba tylko kształt deski rozdzielczej. Zniknął wazonik na kwiaty, za to radio zabudowano... na dachu tuż nad lusterkiem wstecznym. Jego miejsce zajęły trzy wskaźniki: temperatury silnika, stanu paliwa i ładowania akumulatora.

Siedzimy za kierownicą niecodziennego bolidu. Pokryte jasnobrązową skórą, a z tyłu polakierowane metalem kubełkowe fotele, jak przystało na prawdziwie wyczynowe auto, nie mają regulacji wysokości, nie są też odchylane do tyłu. Na tylną kanapę można się dostać tylko po całkowitym przesunięciu fotela do przodu. Ale powróćmy za kierownicę. Kubełkowy fotel bez regulacji wysokości zabudowano bardzo nisko. Dzięki typowej dla Beetle'a budowie nadwozia - kopułowatemu dachowi, nad głową jest dużo miejsca. Odległość do przedniej szyby wynosi ponad metr, a linia bocznych okien sięga niemal barku kierowcy. Czujemy się osłonięci, a przechodnie widzą właściwie tylko głowy kierowcy i pasażera. Pozycja za kierownicą na początku sprawia prowadzącemu niemałe problemy. Widzimy jedynie wskaźniki i przez górny zarys deski rozdzielczej drogę, po której jedziemy, nie mamy natomiast pojęcia, gdzie się zaczyna i kończy nasz ponadczterometrowy Volkswagen. Z parkowaniem i manewrami w ciasnych uliczkach są więc początkowo nie lada problemy.

Jednak im dłużej jeździmy RSi, tym bardziej doceniamy sportowo-wyczynową pozycję za jego kierownicą.

Motor Beetle'a budzimy do życia aluminiowym przyciskiem na tunelu środkowym, tuż obok dźwigni hamulca ręcznego. Silnik brzmi równym basowym pomrukiem. Twarde zawieszenie, niemal brak pochyłów karoserii, 235-milimetrowe gumowe "walce" i napęd na cztery koła sprawiają, że na zakrętach i serpentynach Beetle jest bardzo szybki. Skrzynia biegów ma ekstremalnie krótkie skoki i trochę za blisko siebie położone biegi. Przy szybkim przerzucaniu często się zdarza, że zamiast "trójki" wchodzi "piątka". Pomiędzy obrotomierzem i wyskalowanym do 280 km/h prędkościomierzem zabudowano 6 kolorowych diod. Zaczynają świecić (zielono, pomarańczowo, czerwono) wraz ze zbliżaniem się strzałki obrotomierza do czerwonego pola.

Układ kierowniczy pracuje bardzo precyzyjnie, a auto jest posłuszne woli kierowcy. Chyba że zrobi się mokro. Ku mojemu zaskoczeniu Beetle RSi nie lubi deszczu i mokrego asfaltu. Już przy niewielkiej prędkości (od 60 km/h) cały samochód, a w szczególności tył, zaczyna tańczyć po drodze niczym Maria Butyrska na lodzie.

To, że Beetle'owi przydałoby się więcej mocy, widać na prostych. Przyspieszenie z większej prędkości jest no, powiedzmy takie sobie. Osiągi są nie najgorsze (0-100 km/h - 6,7 s, prędkość maksymalna - 225 km/h), ale do auta z takim wyglądem, pasowałby jeszcze mocniejszy silnik. Apetyt na więcej mocy przychodzi dosyć szybko. Miast supersprintów trzeba się zadowolić zwinnością VW, co przy masie własnej 1515 kg nie jest wcale takie oczywiste. Jeśli dodać do tego wspaniały basowy dźwięk silnika i bardzo szybkie wchodzenie na obroty, to można powiedzieć, że wychodzimy na swoje.

Beetle RSi to typowy samochód dla kolekcjonerów. Volkswagen nie popełnił tego samego błędu, co Renault z modelem Clio V6, który, co prawda, ma inną karoserię i silnik tuż za plecami kierowcy, ale wnętrze takie jak w zwykłym wielkoseryjnym Clio. Nabywca VW za duże pieniądze otrzymuje bardzo ekskluzywne auto, które z seryjnym Beetle'em ma niewiele wspólnego. Zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz panuje wyścigowa atmosfera.

Szkoda, że VW nie poszedł na całość i nie dał RSi jeszcze mocniejszego silnika.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.