Jedziem na Pikutkowo

Wiesz, że aby dotrzeć do Włocławka, musisz kierować się na Pikutkowo? A jeśli chcesz dojechać do Częstochowy, jedź na Rząsawę. System oznaczeń autostradowych w Polsce to absurdalna łamigłówka

System oznaczeń autostradowych węzłów w całej Polsce jest mylący. Bo jak inaczej nazwać węzeł oznaczony nazwą wsi Pikutkowo, który tak naprawdę prowadzi do Włocławka, albo węzeł Rząsawa, nazwany od częstochowskiej dzielnicy znanej z ogródków działkowych. Kierowcy i samorządowcy od dawna narzekali, że zamiast nazw dużych miast, na tablicach pojawiają się nikomu nieznane wioski.

GDDKiA przygotowała zbiór zasad, którymi będzie się kierować przy nadawaniu nazw węzłów autostradowych. Na tablicach mają się pojawić miasta, które są stolicami województwa albo były nimi w latach 1975-1998. W aglomeracji śląskiej oznacza to, że wszędzie byłyby zjazdy na Katowice.

Walkę o zmianę tych absurdalnych przepisów, jako pierwsze podjęły Gliwice. Prezydent miasta cierpliwie wysyłał w tej sprawie pismo za pismem. Do miasta z autostrady A4 można zjechać aż czterema węzłami przez Kleszczów, Ostropę, Bojków albo Sośnicę. - O Gliwicach nie ma ani słowa. To problem zwłaszcza dla kierowców spoza regionu - wyjaśnia Marek Jarzębowski, rzecznik gliwickiego magistratu. Dlatego prezydent miasta zaproponował, by Sośnica jako węzeł położony najbliżej centrum nazwać Gliwice, a pozostałe nazwą miasta z dodatkowym oznaczeniem kierunku geograficznego

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad długo była niewzruszona. Upierała się, że nazwy węzłów mają pochodzić od najbliżej położonej miejscowości. Starania Gliwic wsparł Górnośląski Związek Metropolitarny, rozszerzając apel na całą aglomerację. Prezydenci 14 miast argumentowali, że nawet teraz zarządca dróg nie respektuje własnych zasad, a w nazewnictwie panuje bałagan. Nazwy węzłów na miejskim odcinku autostrady A4 pochodzą od nazw ulic, np. Murckowska, Francuska czy Mikołowska w Katowicach lub Wspólna na granicy Rudy Śląskiej i Zabrza, albo od nazw dzielnic jak Wirek, Sośnica czy Ostropa. Dlatego śląscy prezydenci zaproponowali, żeby nazwa węzła składała się z nazwy najbliższej miejscowości wraz z kierunkiem np.: Gliwice Zachód.

Wreszcie GDDKiA poszła po rozum do głowy i zgodziła się na nowy, bardziej przyjazny system nazewnictwa. Ale zmiany, które przygotowała, jeszcze bardziej zaskoczyły śląskich samorządowców. W zbiorze zasad, którymi mają kierować się drogowcy, pojawił się zapis, że węzły będą mogły brać nazwę od "miast lub miejscowości o istotnym znaczeniu gospodarczym lub komunikacyjnym". Jakie to miasta według drogowców? Te, które są obecnie, albo w latach 1975-98 były miastami wojewódzkimi.

- Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Wygląda, że znowu przenieśliśmy się do czasów z filmów Barei. Ktoś nie spojrzał na mapę i wynalazł absurdalny przepis, który nijak się ma do naszych śląskich realiów. Bo w tym wypadku jedynie Katowice mogą trafić na tablice z nazwami węzłów. Najlepiej chyba zaprosić tu urzędników z Warszawy i pokazać im wszystko na miejscu - kpi Krzysztof Krzemiński, rzecznik GZM-u.

Więcej o tym kuriozalnym przypadku przeczytasz w katowickim wydaniu Gazety Wyborczej

Copyright © Agora SA