Amerykańskie służby drogowe powszechnie korzystają z elektronicznych tablic zamontowanych na niewielkich ruchomych przyczepkach. Ustawiane są one przy drogach, na których prowadzone są remonty.
Teoretycznie dostęp do nich powinni mieć tylko drogowcy. Ale jest inaczej - portal Jalopnik.com opublikował tekst, w którym dowodził, że są one w przeważającej większości nie zabezpieczone . Wystarczy otworzyć skrzynkę z pulpitem sterującym, która na ogół nie jest zamknięta nawet na kluczyk. Potem wpisać tekst na klawiaturze, wcisnąć Enter i gotowe - tekst pojawia się na tablicy.
W wielu miejscach w Stanach zaczęły się więc pojawiać komunikaty typu: "Uważaj na nazistów zombie" (to chyba echa jednego z niezbyt inteligentnych filmów ), "Uwaga smoki" czy nawet dość enigmatyczne "Klaatu Barada Nikto". Zresztą więcej przykładów twórczości Amerykanów znajdziecie na zdjęciach obok (<- tu z lewej).
Czyja to wina? W sumie drogowców. Nie zamykają skrzynek sterujących, jeśli już zabezpieczą pulpit sterujący hasłem, to samo hasło pozostawiają niezmienione (dla dociekliwych - brzmi ono: DOTS). Zabawa w zmienianie tekstów na tablicach może i jest głupia, ale należy się cieszyć, że nikt nie robi tego na poważnie. Bo gdyby napisać, że droga wiedzie wprost w przepaść, to niejeden na pewno by to zrobił. Wystarczy przypomnieć sobie z jaką ufnością kierowcy podchodzą do wszelkich rzeczy, jakie podpowiada im system nawigacji. Wjazd na schody , do rzeki, jeziora , pomylenie krajów (!)- przykłady można mnożyć.
Należy się więc cieszyć, że to wygłup, która poprawi zabezpieczenie bardzo ważnych elementów bezpieczeństwa na amerykańskich drogach. Choć nie wiadomo, czy jeden z naszych ulubionych portali niedługo nie zniknie z sieci a jego twórcy nie trafią do ściśle strzeżonej bazy, w którymś z mało przyjaznych krajów...