Abarth 500 - Ukąszenie skorpiona

Choć ma kształty pięćsetki, nigdzie nie znajdziesz na nim logo Fiata. Skorpion na masce oznacza 135 KM, 205 km/h, 8 s do setki, i to wszystko w ledwie 3,5-metrowym autku

Ledwo minęliśmy bramy zamkniętego obiektu w Ballocco, gdzie znajduje się tor testowy Fiata, a już natknęliśmy się na kilka zamaskowanych aut. O proszę, Stilo na podniesionym zawieszeniu! I już wiadomo, że Fiat planuje sprzedaż kompaktu z napędem na cztery koła. Obok zaparkowane trzy Ferrari, których zamaskowana bryła nawiązuje wielkością i sylwetką do sześćsetdwunastki. Czyżby następcy? Mijamy nieziemsko piękne Alfy 8C Competizione. Na żywo widać, że łączą elegancję i sport z gracją spotykaną chyba tylko u Astona Martina. Ana dodatek mają jeszcze nutkę klasyki, czyli tego, z czego dumny może być Fiat 500. Nawet Jancio Wodnik z filmu Kolskiego nie zdołał cofnąć czasu, a Włosi, jak chcą, nawet to potrafią.

Powód do dumy

Spędziłem ostatnio tydzień we Włoszech. Kolorowe Fiaty 500 świetnie prezentują się w stylowych toskańskich miasteczkach. Podróżując Florencją, co kilka sekund widziałem a to Pandę, a to Seicento, a to pięćsetkę. Italia zalana jest małymi Fiatami produkowanymi w Polsce. Włosi je uwielbiają. A teraz ich serca zabiją jeszcze szybciej. Na rynku pojawiła się pięćsetka sygnowana przez Abartha. To tu na torze Ballocco, gdzie testuje się prototypy, mamy okazję pojeździć takim właśnie autem. Nawiązującym do lat 60., kiedy to niewielkie samochodziki z logo Abartha triumfowały w zawodach sportowych.

Mały rozrabiaka

Już z zewnątrz widać, że z naszą pięćsetką jest coś nie tak. Wygląda, jakby miała spuchniętą buźkę. Ale to nie efekt ulicznej bójki, to pozostałość po ukąszeniu skorpiona. Gdzieś trzeba było zmieścić sprężarkę i chłodnice powietrza. Za to tylny zderzak kryje ogromny poprzecznie zamocowany tłumik, który zajmuje całą szerokość auta i kończy się dwoma grubymi wydechami. Na masce i drzwiach bagażnika wyraźnie zaznacza obecność logo Abartha, a możliwości auta podkreślają aluminiowe 16-calowe obręcze z oponami 195/45 (opcjonalnie 205/50 ZR17).

Wskakuję do środka. Chwytam gruby sportowo przetłoczony i spłaszczony u dołu niczym w Audi wolant. Czerwona stebnówka przytrzymuje skórę nie tylko na kierownicy, ale również na daszku zegarów, dźwigni hamulca ręcznego i lewarku skrzyni biegów. Sportowego charakteru dodają też aluminiowe pedały i kubełkowe fotele. Przytulne, klasycznie piękne i świetnie wykonane wnętrze podkreślone rasowymi akcentami tworzy wyjątkową jak na takie maleństwo atmosferę. Wszystko byłoby pięknie, gdybym nie miał 185 cm wzrostu. Choć miejsca jest dość, mam wrażenie, że zostałem zanadto wywyższony. Fotel zamocowano za daleko od podłogi i nie da się go wystarczająco obniżyć, a kierownicę można regulować tylko w jednym kierunku (góra - dół). Może gdybym usiadł niżej, w tak małym aucie nie zmieściłbym nóg, ale mimo to brak mi w Abarthcie możliwości wyboru niższej pozycji. Pomijając ten drobiazg, czuję się tu rewelacyjnie. Podobnie jak większość filigranowych brunetek, które - co widać na ulicach - szaleją za pięćsetką. Teraz, kiedy w salonach pojawi się Abarth, do tej uroczej grupy wrażliwych na piękno dołączą jeszcze szukający adrenaliny mężczyźni.

Turbodoładowany

Pod niewielką maską odzywa się benzynowy silnik Fire 1.4 16V popędzany turbosprężarką. Po logo Abartha można by się spodziewać groźniejszego dźwięku silnika. Najwyraźniej normy unijne i turbosprężarka ograniczyły zapędy Włochów. Dodatkowo projektanci Abartha dali kierowcy możliwość wyboru trybu pracy auta. Na desce rozdzielczej tkwi przycisk Sport, który nie tylko poprawia reakcję silnika na gaz i zmienia siłę elektrycznego wspomagania kierowcy, ale również podnosi ciśnienie doładowania, a wraz z nim moment obrotowy ze 180 do 206 Nm. Ruszam na tor. Turbodziura jest niemal niewyczuwalna. A przecież pięćsetka ma sprężarkę o stałej geometrii. Może dlatego maksymalny moment obrotowy (206 Nm) w trybie Sport pojawia się dopiero przy 3 tys. obr./min. Przejście na normalny tryb pozwala cieszyć się nim wcześniej (180 Nm przy 2500 obr./min), ale i tak silnik Golfa GTI z bezpośrednim wtryskiem osiąga maksymalny moment jeszcze niżej, bo przy 1800 obr./min.

Czy mi to przeszkadza? Nie. Silnik rozwija moc liniowo i rozkręca się dynamicznie do ponad 6 tys. obr./min, jakby turbosprężarka wcale go nie przytykała.

Wychodzę na długą prostą. Z lewej strony zegarów pobłyskuje pomarańczowa kontrolka. To tzw. Gear Shift Indicator na dodatkowym wskaźniku ciśnienia doładowania sugerujący zmianę biegu. Przyznam, że urządzenie żywcem przeszczepione z samochodów wyczynowych przy szybkiej torowej jeździe bardzo się przydaje i pomaga uniknąć jąkania się wpadającego na zbyt wysokie obroty silnika. A podczas spokojnej jazdy z wyłączonym trybem Sport lampka zamienia się w ekologicznego suflera i pomaga dobrać odpowiedni dla oszczędnej jazdy bieg (silnik Abarta spełnia normę Euro 5).

Atakuję kolejną sekcję zakrętów. Jak na tak niewielkie autko pięćsetka prowadzi się rewelacyjnie. W trybie Sport ESP zostaje znieczulone na tyle, że nie przeszkadza mi pobić własnego rekordu toru. Kontrola trakcji interweniuje, dopiero gdy kiedy kierowca mocno przesadzi na zakręcie lub celowo próbuje wyprowadzić auto z równowagi. Dobrze, że zna umiar. Źle, że nie można wyłączyć jej całkowicie.

Mam wrażenie, że Abarth ma układ różnicowy o zwiększonym tarciu. Okazuje się, że funkcję szpery pełni tu elektronika (TTC - Torque Transfer Control), która w razie potrzeby przyhamowuje koło tracące przyczepność podczas przyspieszania. Takie rozwiązanie pomaga uniknąć nerwowego zachowania, jakie idzie w parze z tradycyjną szperą, ale niestety, puszcza z dymem część energii i powoduje szybsze rozgrzewanie się przednich hamulców.

Jak to się sprawdza praktyce? Nieźle. Mam już za sobą kilkanaście okrążeń bardzo forsownej jazdy, a hamulce wciąż zachowują pełną sprawność. Choć w kolejnym zakręcie z premedytacją mocniej wychylam pedał przyspieszenia, autko wciąż przyspiesza (nie czuję ingerencji hamulców), a przy tym nie zmienia zadanego kierunku. Trudno się zatem przyczepić do działania TTC.

Wychodzę na prostą startową, tu silnik 1.4 l o mocy 135 KM daje z siebie wszystko. Dwie setki pojawiają się na prędkościomierzu niespodziewanie szybko i w czymś tak małym robią spore wrażenie. Jednak ani na chwilę wozik nie okazuje nerwowości. Zakręty pokonuje z lekką podsterownością, a utwardzone zawieszenie dba, by wysoka karoseria nie przechylała się zbyt mocno.

O podejściu firmy Abarth do pięćsetki świadczy to, że na ekranie nawigacji można wywołać wyniki opracowanej wspólnie z Microsoftem telemetrii. Pozwala to kierowcy porównać nie tylko czasy przejazdów okrążeń na torze, ale i analizować prędkości na poszczególnych zakrętach. To kolejne urządzenie Abartha, które wywodzi się w prostej linii z samochodów wyczynowych.

Dla wiernych fanów

Mieliśmy okazję jeździć jedynie po włoskim torze wyścigowym, dlatego trudno powiedzieć, jak rasowy "maluch" będzie się spisywał na polskich drogach. Ale już wiadomo, że 500 Abarth nie jest samochodem bezkompromisowym. To takie malutkie GTI, które jest wystarczająco komfortowe, by młodzi ludzie poruszali się nim na co dzień.

Wiadomo też, że Abarth będzie oferował zestawy do tuningu pięćsetki. Na razie nagrodzono pierwszych klientów, którzy zdecydowali się na zakup usportowionego "malucha". Dla nich powstało 500 egzemplarzy wersji Opening Edition, którą napędza podrasowany silnik (160 KM, 230 Nm). Auto z limitowanej serii rozpędza się do 211 km/h i osiąga setkę już po 7,3 s.

Ponadto Pięćsetka Abarth Opening Edition ma perforowane hamulce tarczowe, bardziej wytrzymałe klocki hamulcowe, luźniejszy filtr powietrza BMC, twardsze i krótsze sprężyny, 17-calowe obręcze ze stopu lekkiego oraz opony 205/40 R16 ZR 17 Pirelli P Zero Nero. Jego wyróżnikiem są też czerwone zaciski hamulcowe oraz przyciemniane szyby. Kolory nadwozia? Tylko dwa: szary Grigio Campovolo lub biały perłowy Bianco Perlato.

Nie jest jeszcze znana cena w Polsce i nie wiadomo, gdzie powstanie salon Abartha. Brane są pod uwagę dwie lokalizacje - Kraków i Poznań. Wiemy już, że Włosi za Pięćsetkę Abarth w podstawowej wersji zapłacą ponad 18 tysięcy euro.

Karl Abarth

Austriacki inżynier, konstruktor i sportowiec (ur. 15 XI 1908 r. w Wiedniu, zm. 24 X 1979 r.) w roku 1934 rozpoczyna pracę w Porsche. Ale poróżniony postanawia działać na własną rękę. W 1949 roku zakłada tuningującą samochody markę, której symbolem jest skorpion (znak zodiaku Abartha). W roku 1971 Abarth oficjalnie wchodzi w skład koncernu Fiata.

Urodziny Abartha

Odkopana przez Fiata marka Abarth jest już na rynku rok i trzy miesiące. Teraz oprócz Grande Punto w ofercie znajdzie się model 500. W Europie działa już 85 dilerów Abartha. Zdołali sprzedać 3 tys. Punto Abortów. Zebranie 1,5 tys. zamówień na pięćsetkę zabrało im natomiast osiem godzin. Do końca roku z fabryki w Tychach (tylko tam produkowane są podrasowane pięćsetki) wyjedzie 5000 usportowionych maluchów.

ASSETTO CORSE - wersja wyczynowa

Silnik: R4, 16V, 1368 cm3

Moc: 200 KM

Moment obr.: 300 Nm

Masa samochodu: 930 kg

Udział w jednym wyścigu: 2500 euro

GAZ

Pełen uroku i jednocześnie rasowy wygląd, nienaganne wykonanie, mocny silnik, pewne prowadzenie, zmieniający charakter auta przycisk Sport

HAMULEC

Za wysoka pozycja nieregulowana osiowo kierownica, zbyt duży skok pedału przyspieszenia, 5-stopniowa skrzynia biegów

SUMMA SUMMARUM

Chyba nie można sobie wyobrazić lepszego sposobu na rozpropagowanie marki Abarth. Czarująca pięćsetka z uroczymi detalami i rasowym charakterem potrafi dać przyjemność nie tylko z posiadania, ale również z szybkiej jazdy. To zdecydowanie najbardziej sportowe spośród najmniejszych aut. Choć nie prowadzi się aż tak wybornie jak większe Mini, atrakcyjną ceną i urokiem z pewnością przekona do siebie wielu klientów.

Więcej o:
Copyright © Agora SA