Puławska w remoncie, Mokotów sparaliżowany

Mokotów kompletnie zablokowany. Po zamknięciu do remontu Puławskiej od środy okolicę paraliżują ogromne korki. Tak będzie przynajmniej do zimy.

- Powariowali, zaczynają remont pod koniec wakacji! To możliwe tylko u nas - to jeden z komentarzy wściekłych kierowców, którzy rano utknęli w monstrualnych korkach. Po zamknięciu Puławskiej w stronę Ursynowa (od Racławickiej do Domaniewskiej) największy tworzył się w sąsiedniej al. Niepodległości. - Jest fatalnie. Ze Śródmieścia jadę już ponad godzinę - mówił nam w południe Łukasz Synoradzki, kierowca opla.

Na głównej trasie objazdowej - przez ul. Dąbrowskiego, Kazimierzowską i Wielicką - było niewiele lepiej. Sporo kłopotów sprawiło zamknięcie przecznic Puławskiej: Odyńca, Malczewskiego i Woronicza. To dlatego już wcześnie rano korki tworzyły się na równoległych ulicach: Madalińskiego i Rakowieckiej. Kierowcy próbowali z nich uciekać w boczne, osiedlowe uliczki, ale nie na wiele się to zdało. Wielu zostawiało auta na poboczach i szło dalej pieszo. Wszyscy z zazdrością patrzyli na rowerzystów - jazda na dwóch kółkach była wczoraj najlepszym rozwiązaniem. Dość sprawnie kursowały też tramwaje, ale tylko na Puławskiej. Linia wzdłuż Wołoskiej nadal jest nieczynna z powodu innego remontu, który ma się skończyć 1 września.

Na skrzyżowaniu Rakowieckiej z al. Niepodległości obowiązywała wolnoamerykanka - na drugą stronę alei przedostawali się tylko ci, którym udało się wepchnąć. W gigantycznych korkach razem z samochodami stały autobusy. Rekordy opóźnień bili zwłaszcza kierowcy linii 172, którzy w drodze z Ochoty na Sadybę utykali na kilkadziesiąt minut w al. Niepodległości. W popołudniowym szczycie otwierali pasażerom drzwi także poza przystankami - piechotą było szybciej. Przejazd od skrzyżowania z ul. Madalińskiego do następnego z ul. Dąbrowskiego zajmował kilkanaście minut. O godz. 17-18 korek ciągnął się już od centrum aż do stacji metra Wilanowska. Na Puławskiej przed Racławicką niektórzy kierowcy poirytowani chaosem odsuwali barierki oddzielające remontowaną jezdnię.

Pracom przyglądał się tam przed południem wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz. Nie wyglądał na zadowolonego. - Mogłoby być więcej maszyn i robotników. Będę musiał porozmawiać z szefem Strabagu - oświadczył.

Prezes firmy Dariusz Słotwiński twierdzi, że wszystko idzie zgodnie z planem. - Maszyn jest tyle, ile potrzeba. Gdyby było ich więcej, mogłyby się ze sobą zderzać - twierdzi. Zarzeka się, że jego firma dotrzyma zapowiadanego terminu zakończenia robót, czyli 15 grudnia. Jezdnia w kierunku Ursynowa ma być gotowa w połowie października. Wtedy zacznie się remont drugiej, do centrum.

Copyright © Agora SA