Szkoła jazdy: pełne bloki, czyli jak hamować?

Powstał na przełomie lat 60. i 70. jako tajna broń amerykańskiego lotnictwa. Służył do wyhamowania myśliwców lądujących na lotniskowcach. Dzisiaj ABS montowany jest w każdym aucie. Jak z niego korzystać?

ABS to Anti Blockier System, czyli system antyblokujący. W tym przypadku kół. Główne zadanie: utrzymanie sterowności samochodu podczas hamowania. Okazuje się, że wielu kierowców zaskoczonych pojawieniem się przeszkody hamuje zbyt mocno i zbyt długo, co kończy się zablokowaniem kół. Wówczas auto sunie na wprost niezależnie od ruchów kierownicą. ABS eliminuje skutki odruchu niedoświadczonych kierowców. Oględnie mówiąc, odwala za niego pulsacyjne hamowanie. Tyle że robi to precyzyjniej, intensywniej i skuteczniej. W ciągu sekundy może dochodzić nawet do 100 cykli zmiany ciśnienia płynu hamulcowego. Czy ABS skraca drogę hamowania? W ogromnej większości przypadków tak. Ale nie zawsze. Czasem (na asfaltowej tarce przed skrzyżowaniami lub błotnistej drodze) nawet ją wydłuża. Jego skuteczność maleje wraz ze zużyciem amortyzatorów.

Jak wygląda poprawne hamowanie awaryjne autem wyposażonym w ABS? Bardzo prosto. Powinniśmy naciskać pedał hamulca z całej siły, niemalże zapierając się o oparcie fotela. I tak aż do zatrzymania auta. I to niezależnie od tego, czy nawierzchnia jest sucha, czy mokra. Tylko w ten sposób zdołamy w pełni wykorzystać możliwości układu hamulcowego i ABS. Najpoważniejszym błędem wielu kierowców jest hamowanie pulsacyjne - nawyk wyniesiony z aut pozbawionych ABS-u. Tam bywa pożyteczny (pozwala ominąć przeszkodę), tu jest szkodliwy: cykliczne wciskanie pedału hamulca wprowadza w błąd układ ABS i w efekcie wydłuża drogę hamowania.

O przyczepności opon do podłoża decydują m.in. rodzaj nawierzchni, jej faktura i temperatura oraz chwilowe obciążenie kół. Podczas jazdy te wartości ciągle się zmieniają. ABS w pełni wykorzystuje chwilową przyczepność podczas hamowania, korygując siłę hamowania z częstotliwością nieosiągalną dla najsprawniejszego kierowcy. Wskutek małej płynności jazdy wielu kierowców nadużywa hamulców przy normalnej jeździe, ale w sytuacji bezpośredniego zagrożenia nie umie wykorzystać pełni ich możliwości. I znów - by zniwelować bądź to niezdecydowanie, bądź złe nawyki - sięgnięto po elektronikę.

Wiele nowych modeli wyposażonych jest w asystenta hamowania, czyli urządzenie potrafiące odgadnąć (na podstawie szybkości i głębokości wciśnięcia pedału hamulca), że kierowca chce natychmiast zatrzymać wóz. W razie potrzeby asystent wyręcza kierowcę, zwiększając ciśnienie w układzie hamulcowym do maksimum. Potrafi nawet włączyć światła awaryjne, aby ostrzec nadjeżdżających z tyłu.

ABS nie tylko podwyższa bezpieczeństwo, ale i oszczędza opony. Bez niego awaryjne hamowanie na suchym asfalcie ze znacznej szybkości kończyłoby się starciem bieżnika na zablokowanych kołach.

Skąd się wziął? Jak wiele motoryzacyjnych technologii, trafił do samochodów z samolotów, konkretnie wojskowych. Opracowano go przede wszystkim z myślą o niebezpiecznej sztuce lądowania na lotniskowcach. Pierwszym samochodem z ABS był brytyjski Jensen Interceptor FF z 1966 r. System przeciwdziałający blokadzie kół dostarczył Dunlop. Motoryzacyjny ABS zaczął jednak kiełkować dopiero 20 lat później. Dziś stał się powszechny, choć nadal znajdzie się mnóstwo modeli bez tego cennego dodatku.

Pierwsze systemy były hydrauliczne, z czasem zastąpiły je obecne elektroniczno-hydrauliczne. Wczesne modele dwukanałowe (z czujnikami dla przedniej i tylnej osi) ustąpiły miejsca trzykanałowym. Dziś stosuje się najczęściej modele czterokanałowe z osobnymi czujnikami dla każdego z kół.

Copyright © Agora SA