Volvo C30 2.0 D - Bezpieczne do bólu

To żadna nowość, że Volvo ma hopla na punkcie bezpieczeństwa. Ale czy przesadna dbałość o zdrowie fizyczne nie odbije się niekorzystnie na psychice?

Wskakuję do samochodu jak zwykle spóźniony. Odpalam silnik i słyszę akurat w radiu informację o wyniku głosowania w sprawie Euro 2012. Wstrzymuję oddech i ruszam, a tu radio automatycznie się ścisza i słyszę sygnał ostrzegawczy o niezapiętych pasach. No i nie wiem, kto został wybrany. Zawsze zapinam pasy i nieraz mnie ratowały. Ale nadopiekuńczość Volvo ogranicza moją wolność. Niech sobie ten sygnał dźwięczy, ale niech przynajmniej nie przycisza radia w takim momencie. Volvo jest trochę jak Szwajcaria, gdzie na noc trzeba kneblować psa, bo jeszcze nieopatrznie zaszczeka, a wtedy można wylądować na policji.

Ten szczegół to chyba jedyna irytująca rzecz w nowym C30. Pan Tomek, wydając samochód, podkreślał walory nowego diesla. Z rezerwą przyjąłem te zapewnienia. Ma być lepszy od mocnego T5?

Na prezentacji zdążyłem już poznać Volvo C30. Technicznie bazuje na większych, S40 i V50, ale w C30 liczy się bardziej prestiż od funkcjonalności. Mieści jedynie czterech pasażerów, a bagażnik ma tylko 278 litrów pojemności. Na szczęście można złożyć fotele. Baby Volvo to propozycja dla ludzi, którzy na cztery kółka mogą wydać sporo pieniędzy, ale niekoniecznie lubią podróżować w licznym towarzystwie. To coś dla dobrze sytuowanych singli lub młodych par. Sprawdza się też w roli drugiego pojazdu w rodzinie.

Po bliższym poznaniu okazuje się, że Volvo C30 nie tylko nie jest groźne dla zdrowia psychicznego, ale wręcz działa kojąco na kierowcę i pasażerów. Świetny sprzęt grający i wysoki komfort podróży pozwalają zapomnieć o tym, że materiały w C30 nie są tak wytworne jak w większych modelach szwedzkiej marki. Nawet długa podróż nie męczy. Najmniejsze Volvo jest bez wątpienia jednym z bardziej komfortowych samochodów w klasie. Trzeba tylko pamiętać, by niezwłocznie zapiąć pasy.

Przekręcam plastikowy kluczyk w stacyjce, ale nie słyszę nieprzyjemnego klekotu. Pod maską pracuje dwulitrowy motor Forda o mocy 136 KM, z czterema zaworami na cylinder i systemem common-rail. Auto rozpędza się do setki w 9,6 s. Ledwie muskam gaz, a silnik natychmiast reaguje. Jak na diesla - rewelacja. Do tego sprężarka zabiera się do pracy już od ok. 1600 obr./min. Turbodołek jest niemal niewyczuwalny. Taki silnik i długa skrzynia biegów tworzą bardzo udany duet. Kiedy jedzie się setką na szóstce, obrotomierz wskazuje jedynie 1600 obr./min. W kompakcie takie przełożenie to rzadkość. Wcale nie trzeba redukować, by przyspieszyć. Dlatego C30 bardzo lubi autostrady.

Jeśli dodam, że starannie wyciszone i komfortowe wnętrze izoluje od hałasu i wibracji, to czego chcieć więcej? C30 nie jest lekkim samochodem (1445 kg), dlatego przydaje się też 320 Nm momentu obrotowego, który w pełni dostępny jest od 2000 obr./min. Nasz 2.0 D średnio spalał 8 l na setkę.

Chcemy pojechać szybciej krętą drogą? Bardzo proszę. Układ kierowniczy jest wystarczająco bezpośredni, a wielowahaczowe zawieszenie znane z Focusa zostało bardziej miękko zestrojone, ale wciąż precyzyjnie prowadzi koła.

Lubię rasowe samochody i preferuję silniki benzynowe, ale w tym wypadku poddaję się. T5 jest za mało sportowy, by zapomnieć o zdrowym rozsądku. Wygląda na to, że to właśnie 2.0 D jest najlepszym silnikiem do kompaktowego Volvo. Nie brakuje mu mocy, na setkę potrzebuje o 5 litrów mniej od T5 i jest tańszy od niego o 23 tys. zł. Pan Tomek chyba miał rację.

*dane producenta

(Zimowe opony, temp. 13 st. C)

GAZ

Komfort podróżowania, znakomity diesel, niebanalny wygląd, świetny sprzęt grający

HAMULEC

Czteroosobowe wnętrze, niewielki bagażnik, wysoka cena, niewielki zbiornik paliwa

SUMMA SUMMARUM

Dwulitrowy diesel bardzo pasuje do małego Volvo. C30 ukrywa jego wady i eksponuje zalety. Mniejsze silniki w stosunkowo ciężkim kompakcie wymagają nieco cierpliwości. C30 2.0 D jest szybki, komfortowy, a przy tym oszczędny

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.