Karety XXI wieku - nadwoziowy galimatias

Czy to fastback, hatchback, czy coupé? Od kiedy do nazywania nadwozi wzięli się spece od marketingu, trudno się połapać, co jest czym.

Na fali ciągłego zachwalania swoich pojazdów, producenci aut coraz dalej odchodzą od ustalonych przed laty kanonów. Nie trzeba dodawać, że chodzi im głównie o zysk. Z drugiej strony zmieniają się też wymagania nabywców. Widać to choćby po ewolucji wymiarów aut poszczególnych klas. Jeszcze dziesięć lat temu w segmencie A długość karoserii rzadko przekraczała 3 metry. Dziś średnia to 3,3 m. Segment B urósł z 3,5 do 3,8 m. Nikt jednak nie powinien podważać tego, że zamknięte nadwozie z dwoma rzędami siedzeń to kareta. Niezależnie od tego, czy ma jedną, dwie, dwie i pół, czy trzy bryły i czy dostęp do niego zapewnia 2, 3, 4 czy 5 drzwi. Jeśli kareta ma dwie bryły, to może być nazwana fastback (tylna pokrywa nie obejmuje tylnej szyby) lub hatchback (tylna pokrywa podnosi się wraz z tylną szybą). Z kolei trzybryłowa kareta z wyraźnie zaznaczoną częścią tylną to notchback. Kto jeszcze o tym pamięta?

Dzisiaj znacznie częściej spotykamy się takich przypadkach z nazwami sedan, saloon, berlina (a przy małych autach berlinetta). Co jednak począć z tymi, którzy w prasie motoryzacyjnej czy w urzędowych dokumentach określają takie auta mianem limuzyny? Sięgnijmy zatem jeszcze raz do klasyków. Limuzyna to obszerne, komfortowe i bogato wyposażone nadwozie zamknięte, w którym pierwszy rząd siedzeń oddzielono od tylnej części ścianką działową. Jadący z tyłu mają bardzo dużo miejsca przed sobą, a w ściance działowej montowany jest barek, telewizor czy odtwarzacz DVD. Prawdziwe limuzyny produkuje tylko kilka wyspecjalizowanych firm na świecie, wykorzystując do ich budowy największe samochody o luksusowym charakterze.

Takich semantycznych dwuznaczności jest więcej. Kareta z wydłużoną tylną częścią wnętrza, za drugim rzędem siedzeń i możliwością ich składania to nadwozie uniwersalne, bardziej znane jako kombi. By nie brzmiało tak banalnie, stosuje się zamienniki w rodzaju variant, break, familiare czy station wagon. Autami uniwersalnymi powinno się zatem nazywać także większość samochodów terenowych i rekreacyjnych. Kiedy pojawia się trzeci rząd pełnowymiarowych foteli, a przedział pasażerski ma podwyższoną konstrukcję, nadwozie powinno zyskiwać miano wielofunkcyjnego. Tym terminem należałoby określać wiele aut nazywanych powszechnie minivanami, APV (All Purpose Vehicle) czy MPV (Multi Purpose Vehicle). Warto zauważyć, że jednobryłowce z dwoma rzędami siedzeń nadal pozostają karetami. Tak jak nic nie zmieni faktu, że najpopularniejszy model Jeepa, czyli Wrangler (otwarta konstrukcja), ma nadwozie typu torpedo. Brzmi zabawnie (tak nazywa się także tylny hamulec w niektórych rowerach) i chyba dlatego próżno by szukać takiego słowa w fabrycznych opisach.

Najwięcej przekłamań pojawia się w przypadku aut o sportowym charakterze. Nagminne jest przede wszystkim nadużywanie słowa coupé. Na określenie to zasługują konstrukcje, które w zamkniętym nadwoziu o sportowym charakterze mają jedną parę drzwi i dwa rzędy siedzeń (2+2), przy czym dwa przednie fotele powinny być pełnowymiarowe, a dwa tylne oferować obniżony komfort (mniejsze rozmiary). Obecnie dopuszcza się, by za coupé uznawać auta tylko z dwoma fotelami albo z dwoma rzędami pełnowymiarowych siedzeń dla pięciu osób. Pozostają jednak warunki zamkniętego nadwozia i jednej pary drzwi. Przekłamanie stanowi zatem słowo "coupé" w nazwie otwartej wersji Renault Megane czy Peugeota 307. To tylko kabriolety z możliwością automatycznego założenia sztywnego dachu dawniej nazywanego hardtopem. Nawet Opel, który w nazwach swoich otwartych aut uniknął błędu (Twin Top), zachwala pojazdy z możliwością przekształcania z coupé w kabriolet.

To jednak tylko drobne "naciąganie" nazewnictwa do własnych potrzeb. Prawdziwe kurioza znajdziemy na przykład w przepisach celnych. Przyjęło się uważać, że auta, w których typową dla osobówki kabinę oddziela trwała przegroda od otwartej przestrzeni ładunkowej, z bocznymi częściami stanowiącymi harmonijną kontynuację kształtu kabiny, to pikapy. Tymczasem dla naszych pograniczników jest to tylko sedan z otwartą przestrzenią bagażową. Ale jak można mieć pretensje do celników, skoro wedle jednego z bardziej prestiżowych katalogów mój samochód to limuzyna. Powinienem zatem poszukać w nim barku z dobrymi alkoholami i telewizora, bo do tej pory korzystałem jedynie z radia, które sam zamontowałem.

Cóż, ktoś powie, że skoro świat się zmienia i w powszechnym użyciu są słowa "w porzo" i "nara", to czemu nie możemy wszyscy jeździć limuzynami. Kareta brzmi w końcu staromodnie. Zresztą - producenci aut i dziennikarze dbają o to, byśmy się nie nudzili. Na porządku dziennym są czterodrzwiowe coupé (Mercedes CLS) czy sportowo-luksusowe sedany (Honda Legend). Można natknąć się również na kompaktowego MAV-a (Hyundai Tucson). Tworzone są jednak określenia tak skomplikowane, że wprost włos jeży się na głowie: dynamiczny crossover optycznie łączący surowość pojazdu SUV ze stylem kombi klasy średniej (Chevrolet Captiva).

Pojawia się pytanie: kto tak naprawdę powinien decydować o systematyce samochodowych nadwozi? Czy producenci, którzy je promują, czy konstruktorzy, którzy je tworzą? A może specjaliści od techniki samochodowej? Trzymać się tradycji i wymyślonych wcześniej formuł czy tworzyć je od nowa? Być może dojdzie do tego, że każda z firm będzie korzystała z własnych określeń. I może dopiero wówczas zapanuje porządek?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.