Škoda Octavia - test długodystansowy

Idealne auto na długie podróże? Powinno mieć silnik Diesla, duży bagażnik i nawigację. Czyli wszystko to, co nasza długodystansowa Škoda.

Jak szybko i w dobrej kondycji dotrzeć na drugi koniec Europy? Lądem? Miałem trzy możliwości. Padło na Škodę Octavię Combi 2.0 TDI z DSG. I dobrze. Rok temu jechałem do Toskanii Subaru Foresterem 2.0 X. A więc 4 x 4, benzyna i manual. A teraz napęd na przód, olej napędowy i skrzynia zautomatyzowana. Wszystko na odwrót. Które auto lepiej się spisze na tym samym, liczącym 5000 km dystansie?

Mimo że na starcie Škoda ma identyczny przebieg jak rok temu Subaru, wygląda na sporo młodszą. Zwłaszcza w tym wydaniu - czarny perłowy lakier i duże aluminiowe felgi to miłe dla oka połączenie. Mocno pochylona tylna szyba sprawia, że całość jak na kombi prezentuje się dość lekko.

Wnętrze też nie rozczarowuje. Szczeliny są wąskie, montaż staranny, materiały dobre. Tworzywo, jakim pokryto siedzenia, nie nasuwa podejrzeń, że pochodzi z przetworzonych rajstop. Jest miłe w dotyku i nie elektryzuje się z byle powodu. W Foresterze siedziało się wysoko - tu zaskakująco nisko. W dodatku welurowe fotele są przyjemnie twarde i wyprofilowane. Jak przez mgłę przypomina mi się pierwsze spotkanie z Octavią: rok 1997, podstawa wersja LX. Zawieszenie za miękkie, fotele za wysokie i za płytkie, plastiki za twarde, hamulce zero-jedynkowe i zbyt lekko obracająca się kierownica - tyle pamiętałem z krótkiej przejażdżki egzemplarzem wujka. - No cóż, Škoda - pomyślałem wtedy. Teraz znów siedzę w Octavii i nie mogę się nadziwić, jak długą drogę pokonał czeski producent przez te dziewięć lat. Troska o szczegóły przejawia się nawet w zapachu: wujkowa Škoda od nowości śmierdziała chemikaliami, w tej roztacza się przyjemny aromat.

Przekręcam kluczyk i przesuwam dźwignię Direct Shift Gearbox - dwusprzęgłowej mechanicznej skrzyni uznawanej za najlepszą w świecie. Ów wynalazek amerykańskiej firmy BorgWarnera skupia zalety skrzyni manualnej (nie powoduje wzrostu zużycia paliwa) i automatu (wygoda), pokonując je w dodatku sprawnością - auto z DSG przyspiesza szybciej niż ze skrzynią manualną, o automacie nie wspominając. Szkoda, że wymaga 7300 zł dopłaty.

Na trasie Warszawa-Arezzo-Warszawa odkrywam tylko jeden słaby punkt DSG. Skrzynia głupieje, gdy np. szybko się rozpędzamy, nagle hamujemy i znowu chcemy przyspieszyć. To ostatnie odwleka się tym bardziej, im mocniej wciśniemy pedał gazu. Wtedy mikroprocesor potrzebuje do namysłu całej sekundy, która wydaje się wiecznością, gdy np. chcemy szybko włączyć się do ruchu, skręcając z podporządkowanej. DSG, a jakże, ma też tryb Sport, którego użyłem tylko raz. Po to, by przekonać się, że... nie warto. Nie z tym silnikiem, który zmuszany do pracy na wyższych obrotach robi się głośny, a powyżej 3600 obr słabnie. No właśnie. Podczas gdy wiele nowych diesli maskuje swoje paliwowe preferencje, ten nie pozostawia wątpliwości. W chłodne poranki na wolnych obrotach atakuje uszy metalicznym klekotem. Można do tego przywyknąć, ale trudno polubić. Dużo lepiej jest przy wyższych prędkościach. Przy 160-

-170 km/h silnika w ogóle nie słychać (maskuje go szum wiatru), a przy 180 km/h nabiera rasowego, wręcz sportowego brzmienia. Z taką szybkością zdarza mi się jechać Octavią tylko we Włoszech. W Austrii, a zwłaszcza w Czechach, gdzie w lipcu wprowadzono restrykcyjne kary, powożę dostojnie jak miejscowi kierowcy Škód. Ale niezależnie od szybkości, podziw budzi umiarkowany apetyt auta na paliwo. Nawet na górskiej z bagażnikiem załadowanym po brzegi pamiątkowym toskańskim winem średnie zużycie nie przekracza 7,5 litra. Na równinach 55-litrowy bak starcza na ponad 820 km! To ogromny komfort. Forester też z dwulitrowym, lecz benzynowym silnikiem wymagał dwukrotnie częstszego zawijania do stacji.

Kolejnymi atutami Octavii są spora ładowność (535 kg) i pojemność bagażnika (580 l). Wszystko, co tylko może się przydać podczas dwutygodniowego urlopu, daje się upchnąć pod maskującą roletą. Nawet w pełni obciążone auto prowadzi się pewnie. Sprężyste zawieszenie i niskoprofilowe opony dość dobrze radzą sobie z koleinami, gorzej z krótkimi nierównościami, na których nadwozie wpada w delikatne, acz nerwowe drgania.

Z kolei najbardziej pożytecznym gadżetem jest nawigacja. Gdy uzmysłowiłem sobie, ile czasu, nerwów i benzyny pozwala zaoszczędzić, jej cena przestała mnie szokować.

Wszystko to sprawiło, że wakacyjną eskapadę kończę w dobrym humorze. Octavia w tej wersji spisała się na medal, a jazda nią okazała się bardziej relaksująca niż Foresterem. Dlaczego z uporem porównuję oba te auta? Prócz tego, że pokonałem nimi tę samą trasę, mają podobne cenę i typ nadwozia. Škoda okazała się nieco oszczędniejsza, pojemniejsza i szybsza. Gdybym jednak wybierał się na narty w Dolomity, pewnie wybrałbym Forestera. Większy prześwit i stały napęd 4 x 4 to zimą atuty trudne do przebicia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA