Wysokie obroty - Przypadki pana Bazylego

Promocja! Pewnego dnia pan Bazyli poczuł, że nie jest członkiem społeczeństwa. Społeczeństwo najwyraźniej poruszało się wyłącznie samochodami. I to mimo kryzysu.

Sąsiad, którego pan Bazyli spotkał w autobusie, wyznał: - Zostawiłem samochód pod domem, bo strasznie dużo pali. Koleżanka wspominała, że jedzie autem na urlop. Nawet kuzyn, który pracował w biurze i zarabiał średnią krajową, kupił samochód - i to za gotówkę.

- Nie mam pojęcia, jak to możliwe - zwierzył się pan Bazyli żonie.

- Pewnie oszczędzał - wyjaśniła żona. - Co miesiąc odkładał 50 złotych i...

- ...i kupiłby go mniej więcej za 50 lat - dokończył pan Bazyli.

Kuzyn irytował go już od dłuższego czasu. Za każdym razem, kiedy się spotykali, kuzyn opowiadał

o swoim nowym aucie. Wreszcie długo kiwał głową i powtarzał: - Bazyli, najwyższy czas, żebyś wreszcie kupił nowy samochód.

Nic dziwnego, że pan Bazyli w końcu postanowił posłuchać rady i kupił grubą gazetę pełną reklam samochodów.

- Wybrać japoński? Dodają komplet opon - zastanawiał się. - Czy francuski (obniżka cen), a może niemiecki (ubezpieczenie gratis)?

Każdy samochód był zdaniem producentów niezwykły. Jeden - bo miał znacznie więcej schowków niż inne, w tym schowek na rękawiczki (- Bardzo praktyczne - stwierdziła żona pana Bazylego. - Na pewno się przyda). W drugim producent wymyślił specjalny uchwyt na parasolkę i nawet dodawał ją w komplecie z oponami (- Wspaniały pomysł - uznała żona. - Zawsze zapominamy parasolki). W trzecim, na oko najbardziej niepozornym, znalazło się miejsce na termos (- Zawsze miałam ochotę na szklankę gorącej herbaty w podróży - ucieszyła się żona).

Wreszcie pan Bazyli wybrał samochód, który odpowiadał mu pod każdym względem. Miał ładny, opływowy kształt - to przypominało panu Bazylemu czasy, gdy był dzieckiem i poruszał się zbudowaną przez wujka majster-klepkę gondolą na kółkach.

W samochodzie było dużo schowków, pan Bazyli był bowiem człowiekiem przewidującym i wiedział, że ma masę szpargałów. No i sprzedawca dodawał do samochodu prezenty.

- Wybrałem - pochwalił się pan Bazyli kuzynowi.

- Iii tam - kuzyn machnął ręką, a widząc, że pan Bazyli nie rozumie, wyjaśnił: - Iii tam. Szajs. Mój ma lepsze zawieszenie.

Pan Bazyli postanowił to zignorować. Udał się do sprzedawcy samochodów. Jaki kolor? - zastanawiał się. Niebieski? Najlepiej w odcieniu błękitnym, bo taki kolor mają oczy żony pana Bazylego, i z silnikiem Diesla, bo był człowiekiem oszczędnym.

- Niemożliwe - wyjaśnił krótko sprzedawca panu Bazylemu. - Nie ma błękitnych, a diesle się skończyły.

- Więc może są zielone - zaproponował pan Bazyli, pamiętając, że to ulubiony kolor żony.

- Zielone poszły tydzień temu.

- A jakie są? - zapytał praktycznie pan Bazyli.

- Właściwie nie ma już żadnych - wyjaśnił sprzedawca.

- Ale przecież widziałem ogłoszenia w gazecie! - zdziwił się pan Bazyli.

- Tak jest - zgodził się sprzedawca. - Promocja, do każdego auta dodajemy komplet opon i ubezpieczenie. Ogłoszenie będzie iść jeszcze dwa tygodnie.

- Ale to nie znaczy, że można je kupić? - dopytywał się pan Bazyli.

- Nie znaczy - rzucił sprzedawca. - Ogłoszenie daje inny dział.

- To co ja mam zrobić? - zasmucił się pan Bazyli.

- Nie mam pojęcia - zniecierpliwił się sprzedawca. - Poza tym mam klientów. Proszę wziąć balonik.

- Ma pan błękitne? - zapytał pan Bazyli.

- Jasne! - ucieszył się sprzedawca i wręczył mu balonik.

Kiedy pan Bazyli odchodził z balonikiem, słyszał jeszcze, jak starszy pan pyta, czy są wiśniowe. Pan Bazyli wyszedł ze sklepu. Przed sklepem kręciło się sporo ludzi z balonikami. Po chwili wyszedł starszy pan z wiśniowym balonikiem. Pan Bazyli uśmiechnął się i zaniósł do domu swój nowy błękitny balonik.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.