Rajdowa podróż w czasie

Rajdy samochodowe to obecnie wielki wyścig zbrojeń. Nawet w amatorskich imprezach czołówkę stanowią bardzo profesjonalnie przygotowane, ponad trzystukonne potwory. Mimo tego, że rozwój jest nieunikniony warto jest czasem cofnąć się w czasie...

Test | Mercedes G 350 BlueTEC

Właśnie taką podróż w rajdowe lata 70. miałem okazję przeżyć w minionym tygodniu. Wystartowałem w jednym z najstarszych rajdów w Polsce - 47 edycji Rajdu Żubrów, którego pomysłodawcą jest sam Sobiesław Zasada. Idealnie wpisującym się w klimat imprezy był również samochód, który miałem okazję prowadzić. Był to biały Mercedes 280 CE (W123) z 1977 roku. Właśnie dzięki klasycznemu coupe, w którym na fotelu pilota towarzyszył mi Marek Sworowski - specjalista ds. PR w Mercedes-Benz Polska, mogłem poczuć jak walczyło się z czasem na odcinkach specjalnych prawie 50 lat temu. Nasza "rajdówka" różniła się od seryjnego egzemplarza jedynie płytą pod silnik i ramą z dwoma lampami z przodu. Rajdowego klimatu dodało mu również oklejenie. Myślicie, że to jakiś żart a nie auto rajdowe? Ten sam egzemplarz poradził sobie z trasą takiego klasyka jak Rajd Monte Carlo Historique, czy ubiegłoroczny Rajd Żubrów. Chyba wystarczająca rekomendacja.

Benzynowy silnik o pojemności 2.8, w który wyposażono naszą rajdową broń, fabrycznie dysponuje mocą 156 KM. Wierzę, że egzemplarz, którym jedziemy ma podobną ilość koni mechanicznych, bo tuż przed rajdem przeszedł szczegółowy remont silnika. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że 280CE wyposażony był w trzybiegowy automat i prawie seryjne zawieszenie. Tym samym start w tegorocznym Rajdzie Żubrów był moim absolutnym debiutem w kilku kategoriach. Po raz pierwszy startowałem w "Żubrach" jako kierowca, po raz pierwszy w jakiejkolwiek rywalizacji zasiadłem w Mercedesie, po raz pierwszy ścigałem się w samochodzie z tylnym napędem i dodatkowo z automatyczną skrzynią biegów. Mamy szanse to wygrać? Zadanie niemożliwe bo Rajd Żubrów rządzi się swoimi prawami, a jedną z nich jest przelicznik wieku, który faworyzuje zawodników w wieku ponad 40 i więcej lat, do których (chyba na szczęście) jeszcze mi daleko. Zresztą patrząc na listę zgłoszeń, na której znalazły się takie auta jak BMW 2002ti czy w pełni przygotowane do sportu Datsun 240Z, Polonez 2000 i Porsche 911 Carrera, od razu wybiłem sobie z głowy walkę o czołowe pozycję.

Pierwsze zdjęcia nowej C klasy

Tegoroczny start był jednak wyjątkowy z kilku innych względów. Razem z W123 byłem częścią niemal fabrycznego zespołu Mercedes-Benz Polska, w którym znalazły się także trzy bardzo profesjonalne repliki rajdowych 500 SLC (R107), podobnych do tego, którym Sobiesław Zasada zajął drugie miejsce w rajdowym maratonie dookoła Ameryki Południowej. O wrażeniach z tej morderczej rywalizacji na trasie liczącej ponad 30.000 km i o wskazówkach przed sobotnim rajdem miałem okazję zapytać Pana Sobiesława osobiście. Dzięki uprzejmości samego mistrza i Mercedes-Benz Polska uczestniczyliśmy razem z całym zespołem w wieczornej kolacji zorganizowanej w krakowskiej Mercedes Cafe. Wyobrażacie to sobie? W otoczeniu fotografii, plakatów z Mercedesami i  pamiątkowych rajdowych tablic, tuż przed startem w rajdzie, mogliśmy porozmawiać z człowiekiem, który zdobywając trzykrotnie tytuł Rajdowego Mistrza Europy, wprowadził polski motorsport na światowy poziom. Dla fana motoryzacji i rajdów to chwila absolutnie wyjątkowa.

Za nim jednak rozpoczęliśmy sobotnią rywalizację, w piątkowy poranek wyruszyliśmy naszą "beczką" do biura rajdu po odbiór dokumentów, aby potem udać się na zapoznanie z trasą. W towarzystwie chrapliwie bulgoczących V-ósemek 500 SLC i całego zespołu zaczęliśmy opisywać trasę, jej charakterystykę i miejsca, na które musimy zwrócić uwagę pokonując odcinki specjalne. W trakcie zapoznania mogłem poczuć także zachowanie się naszego Mercedesa. Wiedziałem, że stosunkowo miękkie zawieszenie nie będzie naszym sprzymierzeńcem na dwóch próbach zlokalizowanych na zamkniętych placach, gdzie w zasadzie wszystkie zakręty i nawroty były bardzo ciasne. Mogliśmy jednak wykorzystać je na kilku głębszych cięciach zakrętów w trakcie przejazdu dwóch zlokalizowanych w okolicach Lanckorony odcinków przypominających prawdzie "oesy". Po całodniowym zapoznaniu i badaniu kontrolnym, które musi przed startem przejść każde auto, udaliśmy się na zasłużony odpoczynek do jednego z dworków znajdujących się pod Myślenicami, w którym mieszkaliśmy w trakcie rajdu.

Sobota rano przywitała nas piękną słoneczną pogodą, a emocje przed startem rosły co raz bardziej. Pierwszy skok ciśnienia pojawił się gdy po raz pierwszy przekręciłem kluczyk a silnik zaczął pracować na połowie znajdujących się w nim cylindrów. Na szczęście po kilku kilometrach spokojnej jazdy wszystko wrócił do normy. Taki jest urok zabytkowych samochodów, w których nie zawsze wszystko pracuje w 100%, nawet jeżeli jest to Mercedes. Rajdową atmosferę poczuliśmy pierwszy raz gdy z całym zespołem pojawiliśmy się na rynku w Myślenicach, gdzie wszystkie załogi czekały na oficjalne rozpoczęcie. O 10:27 podjechaliśmy na pierwszy PKC (Punkt Kontroli Czasu) i po odebraniu karty wyruszyliśmy w stronę pierwszego odcinka specjalnego. Mimo seryjnego wnętrza i otaczającej Marka i mnie skórzanej tapicerki oraz drewnianych listew, dało się wyczuć rajdową atmosferę. Na naszych głowach pojawiły się balaklawy i kaski, pilot wziął w ręce notatki a ja w rajdowych rękawiczkach dopiąłem mocniej pasy, przesunąłem znajdującą się przy kierownicy dźwignie skrzyni biegów na pozycję S (Sport) i wziąłem do ręki kierownicę. Sędzia krzyknął: 30 sekund! A za chwilę Marek zaczął odliczanie: 3...2...1... Start! I zaczęło się. Po długiej prostej, na której nasz Mercedes rozpędził się do około 100 km/h, wpadliśmy w pierwszy lewy zakręt. Pilot podyktował "lewy 4 tnij" więc pewny naszych notatek mocno przyciąłem zakręt i starałem się jak mniej wytracić prędkość. O nią w tak dużym i stosunkowo wolnym aucie trzeba dbać najbardziej, jeżeli chce się jechać na czas. Kolejne dwa lewe zakręty i  wyjście z prawego na prostą gdzie ustawiona była szykana. Opóźnione hamowanie i... uff.. mimo tego, że nasza "coupeta" bujała się jak mały statek w trakcie sztormu, udało się przejechać czysto. Jeszcze jedno prawe cięcie i meta. A na PKC uśmiech i radość z tego, że rywalizacja już się rozpoczęła. I tak było aż do jej zakończenia.

Historia Mercedesa klasy S

Meta usytuowana była w Zakopanem, gdzie wieczorem odbyło się ogłoszenie wyników i rozdanie pucharów. Na ten niestety się nie załapaliśmy, ale radość z jazdy zabytkowym autem w tak doborowym towarzystwie absolutnie przyćmiła realną walkę o pozycje. Było mi tak naprawdę wszystko jedno, które zajmiemy miejsce bo atmosfera rajdu odbywającego się w oparach klasycznej motoryzacji i uśmiechniętych zawodników jest czymś naprawdę wyjątkowym i dużo bardziej wartościowym. Smutno zrobiło się dopiero wtedy, gdy nasza "beczka" i rajdowe 500 SLC trafiły na lawety i odjechały do serwisów. Cały zespół Mercedes-Benz Polska dojechał do mety i dobrze bawił się w trakcie wieczornego Balu Żubrów, a przecież o to właśnie chodzi w tego typu imprezach. "Zwycięzcy są na mecie".

Zobacz wideo z Rajdu Żubrów 2013

Więcej o:
Copyright © Agora SA